Garść informacji o miejscu, w którym pracuję od miesiąca, czyli o Ugandzie. Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy na tym kontynencie jest ziemia. Nie jest czarna czy brązowa jak w Polsce (ewentualnie żółta jak ktoś mieszka na piaskach).
Ma ona kolor czerwonobrązowy, najbardziej zbliżony barwą do rdzy. Ziemię widać w każdym miejscu, nieprzykrytym przez roślinność. Jak wyschnie, staje się twarda jak skała i pyli. Pył wchodzi wszędzie. To podstawowa rzecz, którą muszę wymieść z pokoju czy wysypać z butów. Przy praniu też główne plamy pochodzą od pyłu. Zresztą część moich jasnych ubrań powoli zmienia odcień w stronę beżu. To samo dzieje się z budynkami czy drogami. W ogóle, Afryka to bardziej czerwony niż czarny kontynent. Ta sama ziemia gdy namięknie, tworzy błotko. Konsystencją zbliżone do gliny – łatwo się na nim pośliznąć. Parę razy byłem już bliski wywrotki. Woda głównie spływa po ziemi, a nie w nią wsiąka. Tworzą się kałuże, które następnego dnia wysychają w słońcu i ziemia znowu twardnieje. I tak w kółko. Projektując mojego bloga chciałem, żeby był zbliżony kolorystyką do tutejszej gleby. Częściowo mi się udało.
Zieleń
Drugim kolorem, który dominuje w Ugandzie jest zieleń. Warunki do rozwoju wszelkiej roślinności są tu znakomite. Drzewa, krzewy, trawy szybko rosną i pokrywają prawie każdy kawałek wolnej przestrzeni. Teren na którym się znajduję, to coś między dżunglą a sawanną. Drzew jest tu sporo. Lasu co prawda nie ma, może też za sprawą ludzkiej działalności.
Na wsi gdzie mieszkam, dużą część ziemi pokrywają pola i pastwiska. Na nieużytkach można znaleźć busz i inne ciekawostki. Więcej będę mógł napisać, jak się trochę powłóczę po okolicy. Słonie i lwy po tutejszych drogach nie chodzą. A szkoda. Na ulicy najczęściej spotykam krowy i kurczaki. Jak to na wsi. A w powietrzu śpiew ptaków. Część już nawet nauczyłem się rozpoznawać. Co jakiś czas słychać też krzyki małp w oddali. Z odgłosów, to koniecznie muszę wspomnieć o cykaniu świerszczy wieczorami. Wydawane przez nie dźwięki umilają mi zawsze moment zasypiania.
Geografia okolicy
W dolinach między wzniesieniami płyną strumienie. A jeśli nie płyną, to po każdej większej ulewie popłyną. Wszędzie można znaleźć wyschnięte koryta. Mieszkam kilkanaście kilometrów od stolicy, więc teren wokół jest dość gęsto zaludniony. Gdy kończy się jedna wioska, zaczyna następna. Często nawet nie wiem dokładnie gdzie, bo drogowskazy są tutaj towarem deficytowym. A na mapie wielu miejscowości po prostu nie ma. Ciągle więc pytam i uczę się, gdzie zaczyna się dana miejscowość, a gdzie kończy. Tu granica biegnie doliną, tu po drodze, a tu gdzieś wśród pól. W ten sposób powoli poznaję geografię najbliższej okolicy.
Wojciech Zawada
12 października 2011
Uganda, Namugongo