3 maja – w Zambii dzień, jak co dzień. Święto państwowe było dwa dni temu, z okazji wspomnienia Józefa Robotnika. Dziś jest zwykły dzień. Tym bardziej doceniam możliwość uczestnictwa we Mszy Świętej z Uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski.
Angielsko-polska Msza, bez polskiego Mszału, z czytaniami z iPada. Biorę gitarę i przygotowuję pieśni po polsku. Radość i wzruszenie ściska moje serce. Tu w Zambii polska Msza zawsze jest wielkim wydarzeniem. Polskie pieśni również. Od kilku dni chodzi za mną pieśń: „Mario Matko polskiej ziemi”. Dołączam ją do repertuaru.
Polskie pieśni, śpiewane tutaj zyskują dodatkową symbolikę. Na English Mass po angielsku, na innych Mszach w bemba. Jednak nic tak nie trafia do Polaka, tak jak język polski. Język, którego tubylcy nie potrafią powtórzyć.
Kocham Afrykę. Kocham Zambię. Wrosłam w tutejszą kulturę, jednak to Polska mnie wychowała. Do Polaka trafia najbardziej to, co polskie.
Jem nshimę, ale najbardziej smakuje mi bigos i pierogi ruskie. Śpiewam po angielsku, ale do Boga mówię po polsku.
Tańczę do tutejszych rytmów, ale polski sposób tańca wciąż mi nieobcy.
Na ścianie wisi flaga Zambii, ale zaraz nad nią szalik z napisem Polska. Połączenie dwóch światów, dwóch kultur. Oddałam serce dla Afryki, ale wciąż pozostanę Polką, bo tam jest moja Ojczyzna.
Anna Gordzijewska
Zambia, Kabwe
3 maja 2013