Co robi Polak gdy zabraknie mu cukru? Idzie do sąsiadki spod trójki, lub wsiada w samochód i jedzie do Tesco24h. Co robi Wenezuelczyk gdy nie ma cukru? Nie używa go, lub staje w kilometrowej kolejce do sklepu. Mimo, że urodziłam się w 1988 roku, dostałam dar poznania, jak wyglądał mój kraj w czasach komunistycznych. Cukier, mąka, mleko, to w Wenezueli produkty na wagę złota.
Do krajobrazu osiedlowej ulicy, dołącza stuosobowa kolejka ludzi. To znak, że u pobliskiego chińczyka pojawił się cukier. Kilogram na osobę, to zasłużona nagroda za kilka godzin wyczekanych na słońcu. Oddzielną bajkę można napisać o mleku. Według elementarza polskiego pierwszaka, mleko pochodzi od krowy. Nie wiem czego tutejsze dzieci uczą się w szkołach? Ale mleko w Stanie Bolivar, gdzie żyjemy, pochodzi od… proszku. Trzy torebki sypkiego skarbu, są cenniejsze niż wydobywane w pobliżu żelazo czy ropa. Przeciętny Wenezuelczyk nie działa na paliwo. Nie żywi się pieniędzmi. A dziecięce buzie tolerują żelazo jedynie w postaci mięsa.
Gdy nadchodzi niedziela, ludność z pobliskich dzielnic przybywa na Mszę Świętą. Centrum młodzieżowe zamienia się w dom rekolekcyjny, w którym prowadzone są katechezy dla każdej grupy wiekowej. Niedziela to dzień świąteczny. Parafia tętni życiem. Jak z kipiącego garnka, wylewa się z niej radość z obcowania z Bogiem i ludźmi. Każdy zapomina o troskach życia codziennego. Wspólnie świętujemy Dzień Pański. Podczas ofiarowania na Eucharystii, parafianie składają w darach to co mają najcenniejsze. Polecają swoje rodziny. Ofiarowują chleb,
wino i kosz produktów spożywczych: ryż, mąkę, mleko, cukier. Wszystko to ciężko zdobyte. Kupione i wystane w kolejkach. Oddają swój wdowi grosz.
Małgorzata Wiśniewska
Wenezuela, San Felix
6 grudnia 2013