Nieco optymizmu przynoszą badania religijności Polaków za 2015 r. ogłoszone przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego w ubiegłym tygodniu. Dowodzą, że zahamowany został trwający od 1983 r. proces powolnego, acz systematycznego spadku praktyk religijnych.
Wzrosły one nawet o 0, 7 pkt proc. Procent katolików uczestniczących w niedzielnej Eucharystii zwiększył się z 39,1 w 2014 r. do 39,8 w roku 2015, zaś osób przystępujących do Komunii św. z 16,3 do 17 proc.
Czyżby świadczyło to o tym, że wyhamował „walec sekularyzacyjny” przetaczający się przez Polskę od ponad 30 lat i koło historii zacznie się toczyć inaczej? Taka możliwość nie jest wykluczona, aczkolwiek za wcześnie, by o tym mówić. Pewien wzrost praktyk religijnych miał już miejsce w wolnej Polsce zaraz po papieskich pielgrzymkach z lat 1997 i 1999 oraz po śmierci Jana Pawła II. Na ile więc obecny wzrost praktyk jest trwałym procesem, pokażą kolejne lata. Nie ma podstaw, aby dziś ogłaszać tryumf.
Raczej należy się skupić na refleksji: jak wykorzystać ten ogromny potencjał duchowy, który pozostawiły po sobie Światowe Dni Młodzieży, Rok Miłosierdzia i papieska pielgrzymka do Polski? Przyszłość wiary Polaków zależy głównie od dzisiejszej młodzieży, czyli tej grupy społecznej, na której doświadczenie ŚDM powinno pozostawić ślad najgłębszy. Duży wpływ na kształtowanie przyszłości będzie mieć to, na ile doświadczenie to będzie kontynuowane w parafiach i we wspólnotach oraz na ile będzie przekazywane na zewnątrz.
Badania ISKK wskazują ponadto, że Kościół w Polsce ma olbrzymi potencjał personalny: duża liczba duchownych i silny laikat realizujący się w okołokościelnych organizacjach. Tymi siłami jest w stanie prowadzić działania w duchu nowej ewangelizacji. Jest więc komu pracować na niwie Pańskiej, a jak pokazują badania, praca ta nie idzie na marne. Pozostawia ślad nie tylko w sferze osobistych nawróceń, ale i mierzonych socjologicznie trendów religijnych w społeczeństwie.
Marcin Przeciszewski