14.30 to idealny czas na drzemkę. Tymczasem o tej porze grupa dzieci, jak czekoladowa fala zalewa kawałek spieczonej słońcem ziemi tuż obok naszej placówki misyjnej. Nie sposób ją okiełznać. Dzieci uciszają się jedynie na krótko na czas modlitwy. Złożone rączki dotykają wtedy pobrudzonych bród. Czekoladowe buzie zamykają oczy, a ja tym szerzej je otwieram i zawstydzona uczę się modlitwy.
Pot leje się ze mnie ciurkiem. Czuję, że dzisiaj brak mi sił. Czekoladowa fala rozbija się na szereg mniejszych. Mobilizuję resztki energii i szukam sposobu, by popłynąć chociaż z jedną z nich. Wytężam wszystkie moje szare komórki i nieudolnie próbuję wytłumaczyć zasady gry. Mimo wielu „yes”, które w praktyce oznaczają „no” nie daję za wygraną. Dla tych kilku czekoladowych uśmiechów mogę zrobić z siebie nawet cyrkowca.
Udało się. Płynę. Zapominam o moim wcześniej i później. Liczy się tu i teraz. Uśmiech nie znika mi z twarzy. Radość dzieci jest moją radością. Dzisiaj jestem jak jedno z nich, jestem jak dziecko.
Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. 2 Kor 12,9
Wystarcza na tu i teraz. Bez wyprzedzania.
Kasia Socha
Zambia, Mansa
6 października 2014