„Tu z wami czuję się dobrze, moje życie – to przebywanie wśród was”. Te słowa Janka Bosco dobitnie oddają rzeczywistość misyjną. Moje życie to przebywanie wśród Was – wśród Was, czyli dzieci i nastolatków przychodzących do estudio dirigido. Wśród Maydeisona z zaawansowanym ADHD i oczami większymi niż moje, wśród rozkrzyczanych bliźniaków Jean Pierra i Jean Paula, do których trzeba mieć więcej cierpliwości niż do drużyny piłkarskiej urwisów. Wśród nieśmiałej i ciągle uśmiechniętej Kelly, wśród nastoletniej Marivi, która w listach zapewnia, że na pewno umrze jak wrócę do Polski, wśród obrażającej się albo kupującej mi lizaki o smaku marakuji Mariany.
Wśród Was, czyli także wśród animatorów – tych młodych ludzi, którzy przychodzą pomagać, a często sami mają więcej problemów niż dzieci, którym wyjaśniają zadania, organizują zabawy, mówią katechezy. Ich historie są tak różne jak oni sami. Jednego z nich wychowuje tylko ojciec.
Drugi dorasta w ułożonej rodzinie, dopóki jego idealny świat nie zostaje zburzony przez odkrycie, że ojciec zdradza matkę. Trzeci ma „normalną” rodzinę, ale to nie uchroniło go przed zadawaniem się z „vagos”, czyli członkami dzielnicowych gangów okradających ludzi i biegających z pistoletami albo nożami. Niektórzy wstydzą się swojej przeszłości, inni patrzą niepewnie w przyszłość.
To życie na misji to przebywanie wśród młodzieży trudnej, której ja uczę się 7 miesięcy i ciągle mam braki. Wśród młodzieży, która zauważa wszelkie przejawy niekonsekwencji, niesprawiedliwości, która wyraźnie zaznacza swoją obecność krzykiem, czasem arogancją i dystansem, a czasem podejściem i przytuleniem się. Wejść w świat młodzieży to wejść świat boleśnie autentyczny, świat buntu i ideałów wrzących nieustannie w gorącej lawie aktywnego wulkanu, który w każdej chwili może eksplodować. To wejść w świat, w którym na nowo trzeba poukładać sobie puzzle, bo niektóre kawałki wcale nie leżą tam gdzie powinny.
Tak więc moja obecność tutaj to nie tylko tłumaczenie tekstów z angielskiego, szukanie przykładów środków stylistycznych po hiszpańsku i wyjaśnienie działań na zbiorach. Nie tylko prowadzenie modlitwy, pilnowanie porządku. Nie tylko przygotowywanie refresco i rozdawanie ciastek podczas meriendy. Nie tylko chodzenie z dzbankiem wody w jadalni i przekrzykiwanie sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki dzieci. Nie tylko tłumaczenie, dlaczego trzeba przychodzić do kościoła w niedzielę.
To przede wszystkim spotkanie z człowiekiem. Z cynicznym chłopcem emo albo zbuntowanym hip-hopowcem. Spotkanie, które czasem wyzuwa z Ciebie energię do cna, a czasem dodaje Ci takiego powera, że myślisz, że naprawdę da się zmienić świat – już, teraz, w tej chwili. Spotkanie, które pozwala Ci zobaczyć więcej, wyjść poza schemat budowany skrupulatnie przez ludzi dorosłych – tych podobno „dojrzałych”. Spotkanie, które pozwala ci zrozumieć, dlaczego jesteś tu, a nie gdzie indziej. Dlaczego wybrałeś właśnie tę drogę, a nie inną.
Fokus:
Były różne sprawy, dotknęły mnie aspekty
Problem był konkretny, do dziś widzę efekty
I widzę więcej, wiem więcej, tak to jest mniej więcej
Uczę się sztuki życia (…)
Magik:
Tymczasem po głowie chodzą mi słowa w parze
Raz, że lubię to robić, a dwa, że
Kiedy to robię widzę uśmiechnięte twarze,
A to właśnie jest Everest moich marzeń
To właśnie jest Everest moich marzeń
(fragmenty kawałka Paktofoniki „C.D. Kinematografii”)
Dorota Rudzińska, Peru, Piura, 26 kwietnia 2012