Kiedy skończyły się lekcje, Jeszua wyszedł z synagogi, powtarzając bez przerwy słowa z Pisma Świętego: „Niech ta Księga Prawa będzie zawsze na twych ustach: rozważaj ją w dzień i w nocy, abyś ściśle spełniał wszystko, co w niej jest napisane”. Z drugiej strony nie przestawał myśleć o tym, co Hassan powiedział na lekcji tego dnia. Postanowił zapytać o to Josefa zaraz po powrocie do domu.
– Niech Adonai będzie zawsze z tobą, abba!
– Dziękuję za dobre życzenia. Niech także z tobą trwa na zawsze Wszechmogący!
– Co robisz? W czym mógłbym ci pomóc?
– Twoja matka przebywa w drugim pokoju. Możesz ją pozdrowić, a później pomówimy o pracy.
– Abba, tak jesteś pochłonięty pracą, że nie zauważyłeś, że już przywitałem się z imma. Ona także od razu powiedziała mi, abym cię pozdrowił i pomógł ci.
– Ach Miriam, Miriam, jak dobra jesteś! A zatem, Jeszua, zaczynamy pracę, czy najpierw wolisz opowiedzieć mi, jak minął dzień w szkole.
– Hassan opowiadał, że mistrz rabbi Szalatiel ma prawie tysiąc uczniów i połowa uczy się Tory, a połowa greckiej filozofii. Co o tym myśleć, abba?
– Jeżeli Tora zawsze będzie obecna na ich ustach i w ich sercach, jeżeli rozważają ją w dzień i w nocy, jeżeli spełniają wszystko, co w niej jest napisane, filozofia grecka nie wyrządzi im żadnej krzywdy. Wręcz przeciwnie, będzie dla nich bardzo przydatnym narzędziem do lepszego zrozumienia naszego Prawa, Tory. Podobnie dzieje się z naszą pracą. To, że pracujemy, nie przeszkadza w rozważaniach nad Torą. Wręcz przeciwnie, im lepiej pracujemy, tym lepiej rozumiemy Torę, ponieważ praca jest nie tylko sposobem zarabiania na życie, nie tylko przyczynia się do budowy ładu społecznego, ale przede wszystkim, wykonując dobrze nasz zawód, pomagamy Wszechmogącemu – niech będzie błogosławiony na wieki! – w dziele tworzenia lepszego świata, dla Jego chwały. Dzięki naszej pracy Tora staje się jaśniejszym prawem.
Jeszua zdziwił się słowami Josefa. Sam powtarzał słowa Pisma Świętego i oto przypadkiem jego abba, Josef, odpowiedział mu właśnie prawie tymi samymi świętymi słowami.
– Już zauważyłem, że wszyscy rabbi, od Hillela do Szammaja, pracują własnymi rękami. Uzmysłowiłem sobie, że w języku hebrajskim naggar ma podwójne znaczenie: oznacza cieślę i mistrza prawa. Widzę potwierdzenie tej prawdy w twoim życiu, abba – jesteś cieślą i mistrzem w sztuce stolarskiej, ale również mistrzem i rabbim w nauce Tory.
– Tak, synu, ale mistrz jest nic niewart bez ucznia, który chętnie się uczy. Największą radością nauczyciela jest to, że jego uczeń go przerasta. Tak, wszyscy rabbi uczą, że nauczanie Tory jest najbardziej szlachetnym zadaniem, ale wszyscy potwierdzają tę wartość, pracując jak robotnicy. Nauka Tory nie musi poprzestać na czczej teorii. Trzeba być praktycznym. Nasz świat nie mógłby istnieć, gdyby wszyscy ludzie poświęcili się tylko temu idealnemu zajęciu. Z tego powodu ułożyli maksymę: „Piękną jest rzeczą nauka Tory w połączeniu z jakąś pracą świecką, albowiem trud, jakiego obydwie wymagają, przyczynia się do zaniechania grzechu. Wszelkie studia nad Torą, nie połączone z pracą, w końcu okazują się próżne i prowadzą do grzechu”. Albo inna sentencja: „Próżne i jałowe okazuje się każde zgłębianie Tory, które nie łączy się z konkretną pracą i nie pomaga człowiekowi lepiej wykonywać swoich codziennych obowiązków”.
– Abba, istnieje inne przysłowie, które mówi, że kto nie chce pracować, ten także niech nie je. Mimo wszystko wydaje mi się, że powodem do pracy – już o tym mówiliśmy – nie może być tylko chęć zarobienia pieniędzy na utrzymanie siebie i rodziny.
– Zgadzam się, że to jest wymiar bardzo ważny w każdej pracy, ale istnieją inne powody nadające głębszy sens pracy ludzkiej. Powinniśmy wziąć pod uwagę, że Adonai na początku umieścił Adama w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. Człowiek jest stworzony do pracy jak ptak do lotu.
– To oznacza, że wolą Wszechmogącego jest, aby człowiek pracował, i to pracował najlepiej jak potrafi, dla Pana Boga, aby uzupełniał Jego dzieło stworzenia. Praca jest służbą innym, pomocą innym.
– Tak, Jeszua, ja również w ten sposób pojmuję tę sprawę. Opowiedzieli mi kilka dni temu w Seforis następujące zdarzenie: faryzeusz – ściśle przestrzegający prawa – przechadzając się koło Jeziora Tyberiadzkiego i miasta Tyberiady, ujrzał starego człowieka sadzącego drzewa, który z mozołem kopał ziemię. Rzekł mu: „Starcze, gdybyś wcześniej w życiu pracował, nie musiałbyś teraz tak się trudzić”. Ten zaś odparł: „Trudziłem się zarówno przedtem, jak i teraz, a co spodobało się Panu niebios, tak ze mną uczynił”. Faryzeusz zapytał go o wiek, a gdy usłyszał, że starzec ma sto lat, zawołał: „Masz sto lat i stoisz tu, i kopiesz ziemię, aby posadzić drzewa! Czy sądzisz, że zdążysz skosztować ich owoców?” Staruszek odrzekł: „Jeśli zasłużę, będę jadł owoce, lecz jeśli nie, to jak ojcowie pracowali dla mnie, tak i ja będę pracował dla swoich dzieci i wnuków”.
– Praca tak pojmowana i wykonywana jest miłą ofiarą dla Wszechmogącego i dla innych. Jest piękną wonią i chwalebną modlitwą wzniesioną do Adonai, jest prawdziwą qados – transcendentnym uświęceniem codzienności. Więc, abba, idziemy do pracy. Od czego zaczniemy?