Niedziela. Dwudziesty drugi stycznia. Od rana trwają przygotowania, ostatnie próby, kompletowanie strojów. Czuć odświętną atmosferę. Z kuchni dobiega zapach pysznego lunchu. Kawałek mięsa, shima, ciasteczko i napój gazowany. Nic nadzwyczajnego? Ależ owszem! To lunch z okazji święta Laury Vicuny, które obchodziliśmy tego dnia. Wszyscy zajadali się z wielkim apetytem, aby mieć siły na nadchodzące popołudnie pełne zabaw. Były skecze, piosenki i oczywiście tańce! Nasze dziewczynki bardzo się postarały i widać było, że dały z siebie wszystko!
Wspominałam już kiedyś, że Zambijczycy bardzo lubią świętować. Tak więc nie trzeba było długo czekać na kolejną okazję do świętowania. Dwa dni później, we wtorek, było święto św. Franciszka Salezego. Całe popołudnie spędziliśmy na wspólnych grach w kole, śpiewaniu, bieganiu, tańczeniu w rytm bębnów. Było mnóstwo śmiechu i zabawy. Świętowanie zakończyliśmy wspólną kolacją, po której mieliśmy oglądać film o św. Franciszku. Niestety nic nam z tego nie wyszło, bo w trakcie kolacji wyłączyli prąd.
Pod koniec stycznia nadszedł czas na kulminacyjne święto – Księdza Bosko. Gdyby nie on, to ani nas – wolontariuszy, ani sióstr, ani dziewczynek w sierocińcu dziś by tutaj nie było. Obchody tego święta były więc wyjątkowe i trwały dwa dni. Pierwszy dzień spędziliśmy w gronie rodzinnym, na wspólnych zabawach i oglądaniu przygotowanych wcześniej przedstawień. Nasze dziewczęta przygotowały skecze, kabarety i pokazy tańców. Potem przyszła kolej na wolontariuszy. Poprzebierani za murzynków i za osoby odmiennej płci, zaprezentowali zambijski układ taneczny. Cała widownia pękała ze śmiechu, a najmłodsze dzieci z przerażeniem w oczach zastanawiały się kto to taki, bo nie chciały uwierzyć, że to ich dobrze znani wolontariusze.
Po raz drugi obeszliśmy to święto w szkole, wraz ze wszystkimi uczniami. Rozpoczęło się ono uroczystą Mszą Świętą, po której nastąpiły rozgrywki sportowe między uczniami i nauczycielami. Niestety dobrą zabawę przerwała nam niespodziewana ulewa. Trwała dosyć krótko, ale pozostawiła po sobie ogromne jezioro pokrywające cały plac szkolny. Okrągłe klasy zamieniły się momentalnie w małe wysepki.
Joanna Grubińska, Zambia, Lusaka 7 lutego 2012