Święci nam pomagają

Moja mama nie była zbyt zadowolona z mojego powołania do Dzieła, być może z powodu mojego starszego brata, który mając ledwo osiemnaście lat przestał mieszkać w domu rodziców, by się przeprowadzić do akademika Dzieła. Szanowała mnie i nigdy się nie sprzeciwiła moim planom, a zresztą mój tata zawsze wspierał mnie. Punktem przełomowym w stosunku do Opus Dei ze strony mojej mamy był 26 października 1972 r.

Udało mi się przekonać moich rodziców, by uczestniczyli w spotkaniu dla małżeństw z założycielem Dzieła, w szkole Tajamar, w robotniczej dzielnicy Vallecas w Madrycie. Po powrocie mama była pod wrażeniem spotkania i powiedziała: -ten kapłan, wasz założyciel, to święty człowiek, możecie czynić co chcecie. I już więcej nie sprzeciwiła się. W dniu kanonizacji św. Josemaríi, 6 października 2002 r., siedziałem na placu św. Piotra i miałem obok siebie moją matkę i jedyną siostrę.

Święci pomagają nam, byśmy nie byli samotni, zbliżają nas do Chrystusa. Pierwszy raz w moim życiu kiedy czułem w namacalny sposób, że jestem Chrystusem był podczas mojego spotkania z założycielem Dzieła w maju 1974 r., w Madrycie. Było nas ponad stu studentów, siedzieliśmy obok niego w salonie na ulicy Diego de Leon 14, w Akademiku Montalbán. Zadawaliśmy wiele pytań, a on odpowiadał szybko i trafnie, z poczuciem humoru i iskrą życia. Kiedy minął około pół godziny spotkania, św. Josemaría patrzy na nas, którzy siedzieliśmy obok niego i zapytał: -czy wiedziecie dlaczego tak bardzo was kocham? Robił sobie przerwę, a jego tkliwe oczy, pełne czułości spoczywały na każdym z nas, na mnie również, a wtedy padła jego własną odpowiedź: -bo widzę w każdym z was Chrystusa młodego. Słowa te, były tak autentyczne, tak prawdziwe, że brzmiały wewnątrz mnie jako echo powtarzające: Ignacy, jesteś Chrystusem, poznaj własną godność chrześcijanina!

Będąc blisko Escrivę tak naprawdę zbliżałem się do Chrystusa. 26 czerwca 1975 r., w dniu jego śmierci, już wtedy uciekałem się do jego wstawiennictwa i wiele razy czułem również namacalnie jak Bóg jest mnie blisko przez pomóc świętych. Mogę teraz powiedzieć o jednej z tych łask, którą otrzymałem od Boga przez wstawiennictwo św. Josemaríi.

To był w sierpniu 1980 r., podczas mojej służby wojskowej, już po moich studiach matematycznych w Madrycie i teologicznych w Rzymie. Baza wojskowa była w Almerii, miasto przy morzu śródziemnomorskim, miasto pełne światła, do takiego stopnia, że nosiłem okulary przeciwsłoneczne. Karol, licealista, poprosił w maju tego roku o przyjęcie do Dzieła, trzeba było mu udzielić odpowiedniej formacji. Karol przybywał na wakacji w Elche, około dwieście kilometrów od Almerii. Rozmawialiśmy przez telefon i umówiliśmy się w Kościele Kolegiacie Najświętszej Maryi Panny o mszy świętej o godzinie 8.00. Ruszałem samochodem ford fiesta około czwartej na ranem. Byłem przed ósmą w Elche i pobożnie uczestniczyłem w mszy świętej a Karola nie było. Nie miałem jego adresu ani numeru telefonu, w tamtych czasach nie było komórek.

Co robisz? Wsiadłem do samochodu i zgubiłem się w mieście, gdzie przybywałem pierwszy raz w życiu, a do dzisiejszego dnia jedyny raz, ponieważ tam nigdy nie wróciłem. Pojechałem w ciemno i zatrzymałem się gdzieś, by zastanawiać się co powinienem czynić. Byłem w samochodzie i zadałem sobie pytanie: -Ignacy, co powinienem robić?, czy wrócić znowu do Almerii? A wtedy coś się działo wewnątrz mnie, drugi głos odezwał się: -A czy się modliłeś? Moja odpowiedź była szczera i jasna: -nie, nie modliłem się by trafić do Karola. Miałem modlitwę z obrazkiem do sługi Bożego Josemaríi, którego proces beatyfikacyjny nie dawno został otwarty. Zacząłem: O Boże… , a na końcu modlitwy był napisany: a przez jego wstawiennictwo udziel mi łaski, o którą Cię proszę… (wymień swoją prośbę), natychmiast poprosiłem: -teraz odwrócę się i chcę widzieć Karola. Amen. Odwróciłem głowę i od razu widziałem go czekającego na przystanku autobusowym, by pojechać na plażę Santa Pola.

Zaskoczenie Karola była ogromna. -A jak trafiłeś do mnie? -Bardzo łatwo, modliłem się do Boga przez wstawiennictwo naszego Ojca i on prowadził mnie do ciebie; mam samochód i jeżeli chcesz możemy pojechać do Alicante, gdzie jest ośrodek Dzieła, i zjeść tam obiad. Karol pożegnał się z kolegami i zmieni plan – zamiast plaży, formacji. Byliśmy w ośrodku, rozmawiał z księdzem, jedliśmy wspólny obiad i dużo rozmawialiśmy. Był to dobry dzień. Mimo wszystko Karol nie wstąpił do Dzieła, ale jestem przekonany, że do końca życia będzie pamiętał o tym przypadkowym i opatrznościowym spotkaniu. Dla mnie, było to potwierdzenie, że Pan Bóg słucha naszych modlitw przez wstawiennictwo świętych i wstawiennictwo św. Josemaríi wyprasza mnie szczególną łaskę od Boga: łaskę wierności wobec mojego powołania do Opus Dei aż do śmierci, ponieważ zaczynać każdy może, a skończyć… tylko święci.

Udostępnij

Przeczytaj jeszcze

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.