Świat wynajduje bohaterów. Dla jednego bohaterem jest gwiazda, która wspięła się na szczyt kariery. Dla innego będzie to Jan Paweł II. Moim zambijskim bohaterem jest roczny Joseph.
Kilka dni temu jego siostra, wsadziła go do betonowego śmietnika. To miejsce, w którym pali się odpady. Paliły się też w momencie, kiedy Joseph stanął w nim bosymi stópkami. Na drugi dzień poszłam go opatrzeć. Stópki spalone do mięsa. Oczy same zamknęły się na moment. Otwieram je, a mały Joseph leży na materacu przed swoim domem i trzyma nóżki w górze. Nie płacze.
Zaciskam zęby i robię to co potrafię, aby mu pomóc. Odkażanie, maść na poparzenie i gaza. Małe nóżki tylko czasem samowolnie unikają dotyku, ale zaraz wracają, abym mogła kontynuować.
Rany małego Josepha goją się w ślimaczym tempie. Codziennie jest w klinice. Tylko raz popłynęły mu łzy.
Boli mnie? Jestem zmęczona? Nie chce mi się? Niech i Tobie mały Joseph dodaje sił.
Patrycja Szczeradłowska