Wychowanka naszego sierocińca już drugi rok mieszka w Polsce. W tym roku zaczęła studia na Poznańskim UAMie. Porozmawialiśmy z nią o tym, jak się studiuje Kamerunce na polskiej uczelni, co ją zaskoczyło i zdziwiło. Nie ominęliśmy też pytań o spostrzeżeniu Polski i Polaków, życiu „prywatnym”, a także o małych i dużych marzeniach.
Sonia, to twój drugi rok w Polsce. Czy oczekiwania oraz obrazy naszego, już twojego kraju, sprzed lat się sprawdzają?
Kiedy leciałam tu z Afryki nie tylko nie miałam pojęcia jak wygląda Polska, ale też jaka jest Europa. Na przykład, w tym roku zaczęłam studia w Poznaniu. Wcześniej nigdy nie studiowałam i nie wiedziałam jak działa system edukacji. Byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam, że wykładowcy na zajęciach tylko mówią i nic nie dyktują. Myślałam, że to są zajęcia, na których nie trzeba nic pisać i że to nie będzie obowiązywało na zaliczeniu. Teraz, przed sesją, byłam mile zaskoczona (śmieje się).
I jak się studiuję? Na pewno masz już dużo kolegów i koleżanek.
Podczas pierwszego roku pobytu w Polsce uczyłam się języka w Krakowie. Było fajnie pod tym względem, że nauka przebiegała w gronie obcokrajowców. Poznałam dużo ludzi, miałam dużo kolegów i koleżanek. Myślałam, że tak też będzie na studiach. Niestety na uczelni w Poznaniu wszyscy mieli już od początku swoich przyjaciół. Mam wrażenie, że dla mnie po prostu zabrakło miejsca. Wyobrażałam siebie wśród przyjaciół, a w rzeczywistości byłam samotna i niestety do tej pory jestem. To straszne uczucie.
Twoim zdaniem, na czym polega problem?
Ludzie przychodzą do mnie tylko z pytaniami typu ‘jak żyjemy w Kamerunie’, ‘jak się stało, że przyjechałam do Polski’, ‘jakie mamy jedzenie’, ‘czy jemy widelcem’, ‘jak wygląda moja kultura’. Pytano się mnie o to codziennie i, szczerze mówiąc, mam tego dosyć. Tęsknię za moimi koleżankami i siostrami, tęsknie za tym jak spędzałyśmy czas razem. Teraz nawet nie mam z kim pogadać. Czasami idę do szkoły i cały dzień spędzam tam sama, bo wszystkie pytania o Kamerunie się skończyły, a wspólnych tematów więcej nie ma. Uważam, że oni byli tylko ciekawi, a zupełnie nie szukali koleżeństwa. A ja tak, lecz nie znalazłam.
Problemy w relacjach z koleżankami to jednak znany temat. A jak się wiedzie z tą drugą płcią?
Jeżeli chodzi o chłopaków, to na razie nie mam i mieć nie chcę. Chłopacy również, jak i reszta, interesują się nową kulturą i nie są zainteresowani jakimikolwiek relacjami.
Co w Polsce zaskoczyło cię najbardziej?
Klimat. Pierwszy raz, kiedy zobaczyłam śnieg, bardzo się cieszyłam. Wszystko było białe jak w jakimś filmie. Byłam po prostu szczęśliwa i robiłam dużo zdjęć. Później wysyłałam te zdjęcia do mamy i sióstr, bo one nie mają pojęcia co to jest. W ogóle, bardzo lubię śnieg, jedynie to nie lubię zimna z nim związanego (uśmiecha się).
O co najczęściej ludzie pytają się ciebie a propos Kamerunu?
Szczerze mówiąc ludzie nie za bardzo wiedzą gdzie leży Kamerun, dlatego jakiekolwiek opowiadania o kulturze, o tradycjach są dla mnie trudne. Ale ogólnie większość pytań, jak już mówiłam, jest bardzo podobna: jakie mamy jedzenie, jakie obyczaje. Jednak Kamerun pozostaje dosyć nieznanym krajem dla Polaków.
Wiemy, że zaczęłaś pracę. Podziel się z nami tym, co robisz?
Pracujemy razem z Jacky (drugą stypendystką naszej misji – aut.) w weekendy w chińskiej restauracji w Galerii City Center. Atmosfera jest superańska. Środowisko mamy bardzo międzynarodowe, są ludzie z Egiptu, Indii, Maroka, Chin i Polski – ogółem 10 osób. Dużo żartujemy, wszyscy są dorośli. Za dużo jeszcze nie mam o czym opowiadać, bo dostałam tę pracę dopiero w grudniu. Czasem stoję przy kasie, czasem jestem w kuchni. Dostaję 8 zł na godzinę, do tego mam darmowe jedzenie. Dzięki tej pracy chcę uzbierać pieniędzy i pojechać na wakacje do Kamerunu.
Fajny cel. A tak, już zupełnie na końcu, jak z marzeniami? Jesteś w Polsce, studiujesz, masz pracę i co dalej?
Kiedy byłam mała, chciałam nauczyć się grać na pianinie, pisać piosenki, tańczyć jak Shakira. Ale nigdy nie miałam takich możliwości. Dlatego dzisiaj chcę pomagać mojej rodzinie, potrzebującym dzieciom, ażeby wszyscy byli szczęśliwi.
Sonia Anzong. Urodziła się 25 stycznia 1993 roku w Bertua, Kamerun. Z powodu ciężkiej sytuacji finansowej swojej rodziny została przyjęta do sierocińca Foyer St. Dominique. W 2013 r. zdała maturę i została wysłana na studia do Polski. Rok akademicki 2013/2014 spędziła w Krakowie odbywając kurs języka polskiego dla cudzoziemców na Politechnice Krakowskiej. W 2014 roku dostała się na filologię romańską na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ma mamę, 7 sióstr i 3 braci. Ojciec w maju 2014 r. zginął w wypadku samochodowym.
Wywiad przeprowadził Artsiom Tkachuk
Artsiom obecnie znajduje się w Foyer St. Dominique. Pomaga w prowadzeniu sierocińca, a mianowicie organizuje i przeprowadza zajęcia z angielskiego, geografii, matematyki, uczy dzieci śpiewu i gry na gitarze. Pochodzi z Białorusi. Przez ostatnie pięć lat mieszkał i studiował na UAM-mie w Poznaniu.