Rodzice adopcyjni dzieci (w ramach „adopcji serca”) często pytają: „jakie są marzenia, plany na przyszłość ‘mojego dziecka’?”
Gdy nam takie pytania zadają, tzn. mnie albo Jacky w Polsce, to się leciutko uśmiechamy. Najprostsza odpowiedź byłaby: „No… marzenia Pani/Pana dziecka są takie, żeby dzisiaj coś zjeść, a plany na przyszłość – czy starczy jedzenia do jutra wieczorem.” Nie mam zbyt często styczności z dziećmi z bogatych rodzin, bo za „mały” jestem by do nich dotrzeć, więc piszę tylko o tych, których tu większość. Może te bogate dzieci mają inne marzenia i inne plany niż po prostu „coś zjeść dziś wieczór”. Choć co do tych planów na przyszłość, to też niekoniecznie jest tak jak myślimy o tym w Europie. Mimo że francuski jest językiem powszechnie używanym w Kamerunie, myślenie jest inne i o przyszłość sobie tutaj głowy nie łamią. W językach Bantu, a tych w Kamerunie jest ponoć przeszło 250, malutko jest słów i pojęć wyrażających przyszłość, a jeśli są, to wyrażają przyszłość maksymalnie na dwa lata do przodu, tak że utrwaliło się takie bycie i życie „dziś” i maksymalnie do jutra. To też jest przecież ewangeliczne, skoro lilie polne piękniejsze od szat króla Salomona, a ptaki powietrzne żyją sobie, choć w jutro się nie patrzą.
Dariusz Godawa o.p.