Przypadek pociągu pod Szczekocinami

Kiedy wydarza się w otoczeniu naszego życia coś nadzwyczajnego, zawsze powinniśmy mieć czas by się zastanawiać: dlaczego tak się wydarzyło? Z jakiego powodu? Kto zawinił? Jaki wniosek trzeba z tego wszystkiego wciągnąć? Wypadek pociągu regionalnego Jan Matejko i TLK na drodze torowej Warszawa-Kraków, jest dla mnie, jak również dla wielu osób wydarzeniem, które dotyka mocno, ponieważ często jeździliśmy tymi torami i tymi pociągami. Cóż z tego wynika? Według mnie jedna cena uwaga: żyjemy cudem!

W poniedziałek i wtorek, 5 i 6 marca podczas żałoby narodowej, musiałem pojechać samochodem z Poznania do Gdańska i z powrotem. W podróży słuchałem 'Jedynki’. W programie 'Cztery pory roku’ pani redaktor wybrała tematykę właściwą: jak pomagać ludziom w tracie i po wypadku. Była ciągle mowa o tym, że psycholog jest potrzebny, że trzeba być blisko osób poszkodowanych, by utulić ich czy dać sobie ręce, czy porozmawiać lub zachować milczenie. Wszytko było mądre powiedziane, ale brakowało mi coś, brakowało mi transcendencji: a gdzie Bóg? Gdzie modlitwa? Gdzie kapłan? Żyjemy – dzięki Bogu – w kraju ludzi wierzących po chrześcijańsku i nasza wiara afirmuje w sposób dobitny, że istnieje życie po życiu, że nie wszystko kończy się tragicznie, że ludzie, którzy zginęli są w rękach Pana.

Podobno akcja ratunkowa była bardzo udana. Wielu ludzi było we właściwym miejscu, w odpowiednim czasie, by pomagać w warunkach nieprzewidywalnych. Bardzo się z tego cieszę. A czy była pomoc ze strony księży? Czy jakaś osoba duchowna zbliżyła się do wypadku, by modlić się, pomagać, czy może udzielać ostatniego namaszczenia? Mowy o tym zjawisku nie było. A ludzie po wypadku przez wiele ośrodków masowego przekazu – przez telefon, internet, radio i telewizję – dali przepiękne świadectwa ludzi wiary: modlimy się za tych, którzy zginęli i za rannych, pomagamy im, dziękujemy Bogu za uratowane życie lub za to, że bez szwanku wyszliśmy z tego wypadku. Pięknie! Trzeba widzieć Boga wszędzie i podziękować mu za wszystko, a szczególnie kiedy coś nadzwyczajnego dzieje się w naszym życiu. Nie jesteśmy dziećmi losu czy kaprysu gwiazd. Pod Szczekocinami Bóg Ojciec Miłosierdzia był tam obecny, wiemy o tym, mimo że jeszcze nie potrafimy zrozumieć tak wiele rzeczy!

Istnieje do dzisiaj w Kościele taka modlitwa: A subitanea et improvisa morte, libera nos, Domine! – Od nagłej i niespodziewanej śmierci wybaw nas, Panie! Czas wielkiego postu to czas dla nas dany byśmy się przygotowali do tego ważnego momentu naszego życia. Święty Paweł lubił powtarzać: quotidie morior, codzienne umieram. To prawda, że nasze życie to ciągle umieranie, ponieważ nikt nie powinien tylko żyć dla siebie, ale dla innych, by ciągle pomagać, bo wtedy żyjemy naprawdę, bo wtedy żyjemy dla Boga. A jeżeli na co dzień żyjemy dla Niego, umrzemy kiedyś również w Jego rękach. Wieczny odpoczynek racz im dać im Panie!

Udostępnij

Przeczytaj jeszcze

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.