Madryt, kwiecień 1971 r. Dwóch młodych licealistów wychodzi z Uniwersyteckiego Ośrodka Sztuki i Kultury na ulicy Princesa (Książnicy), tam znajduje się ośrodek formacyjny Opus Dei dla licealistów i studentów. Robi się późno. Czekając na przystanku autobusowym dwóch kolegów ma świadomość, że rodzice mogą się martwić z powodu ich spóźnienia. Wtedy jeden z nich mówi do drugiego: „Módlmy się do Anioła Stróża, aby autobus przyjechał punktualnie”. Drugi licealista jest zaskoczony, ale wewnętrznie wzywa swego Anioła i rzeczywiście prośba jest wysłuchana: autobus przyjeżdża punktualnie, rzecz niezwykła.
Później ten drugi licealista zastanawia się nad tym co się stało. Zwraca uwagę z jaką naturalnością była mowa o modlitwie i o aniołach, podobnie jak chwilę przedtem mówili o piłce – tym samym językiem mówi się o Bogu. Czekanie na przystanku autobusowym to sprawa normalna, codzienna, zwykła, może i też obojętna. Wydaje się być znaczenia, rutynowa, ale w tamtej chwili stała się okazją do modlitwy, do odkrycia działania aniołów, do obecności Boga w tym co normalne, codzienne , zwykle, co nigdy nie jest obojętne, ani bez wartości i rutynowe. To co ludzkie pełne jest boskości, to co przerodzone ma również i wymiar nadprzyrodzony. To co nazywamy światem jest miejscem spotkania z Bogiem. Fakt niezwykły w hiszpańskich realiach, że autobus przyjechał na czas, nie był podstawowym powodem do zaskoczenia. Uczeń był zaskoczony faktem modlitwy na przystanku autobusowym.
To wydarzenie własnego życia przypomina mi, że nie można być tylko człowiekiem teorii, trzeba wcielić w każdej sytuacji życiowej (również czekając na autobus) to, co człowiek myśli, to co człowiek wierzy. Tak zwana: jedność życia. Najgorsza rzecz co można powiedzieć o jakiejś instytucji lub o jakimś charyzmacie: o jaka wspaniała teoria!, o jak kiepsko oni wcielają! Nie żyć według tego, co człowiek wyznaje przypomina mocne słowa Jezusa: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie wiec i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujecie… Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy!’
Staram się nie być hipokrytą i obłudnikiem, nie mieć podwójnego życia. Kiedy pierwszy raz byłem w tym Ośrodku przy ulicy Książnicy, trzy rzeczy zwróciły na mnie uwagę: po pierwsze wszystko (a także toalety) było czyste, po drugie w każdym pokoju wisiał obraz Najświętszej Maryi Panny, po trzecie była w tym ośrodku wielka biblioteka. Panowała cisza
i młodzi ludzie poważnie się uczyli. Pamiętam, że siedziałem ucząc się, a obok kątem oka widziałem młodego studenta, który wchodził do czytelni, otworzył książkę, i położył obok niej mały krucyfiks. Byłem całkiem zaskoczony: książka i krucyfiks – ciekawe połączenie!
Jeszcze nie widziałem, że „godzina nauki w życiu nowoczesnego apostoła jest godziną modlitwy”. Jedność życia polega na tym, że człowiek jest tym samym człowiekiem w każdej okoliczności swojego życia. Konkretnie każdy człowiek ma trzy podstawowy relacje, a mianowicie: relację z Bogiem, relację ze światem, relację z innymi. Sztuka jedności życia, mocnej i prostej jedności życia, polega na tym by połączyć te trzy podstawowe relacje. Chodzi o to, że relacja z Bogiem (nazwijmy to „modlitwa”), relacja z światem (możemy krótko powiedzieć „praca”) i relacja z innymi (tak zwany „apostolstwo”) powinny utożsamiać się i wtedy wszystko staje się modlitwą, pracą i apostolstwem. Rozwijanie tej idei wymagało wiele miejsca.
Stara mądrość metafizyki arystotelicznej mówiła: Ens et unum convertuntur (jedność i byt utożsamiając się). Dla żyjących bytować to żyć, a więc stracić jedność to umierać. Dla tych, którzy żyją życiem nadprzyrodzonym stracić jedność życia to zerwać kontakt z Bogiem. By nie stracić tego kontaktu, by być człowiekiem spójnym, ważną sprawą jest rachunek sumienia. Każdy wierny z Opus Dei co tydzień uczestniczy w tak zwanym kręgu formacyjnym. To trwa około czterdziestu pięciu minut. Ktoś prowadzi, reszta słucha. Najważniejsza część to rachunek sumienia czytany przez prowadzącego. To wiele pytań, a każdy uczestnik powinien odpowiadać na nie po cichu wobec Boga i własnego sumienia. Przyznaję się, że osobista odpowiedź na wszystkie pytania pomaga mi by budować dzień po dniu, tydzień po tygodniu jedność mojego życia z Bogiem, z światem i z innymi. Cytuję teraz tylko pierwsze i ostatnie pytanie tej listy: „Czy zaniedbałem modlitwę lub skróciłem jej czas za wyjątkiem choroby? Czy wykonuję moją pracę z radością tego, który wie, że jest synem Bożym?”
Ten, który żyje w jedności życia dąży do świętości. A żyć w jedności życia to po prostu utożsamiać się z Chrystusem, być alter Cristus, ipse Cristus, drugim Chrystusem, samym Chrystusem. A mądrość Benedykta XVI mówi do nas ostatnio: „Wszystkie nasze radości i troski, całe nasze istnienie powinniśmy widzieć w Jego świetle, otwierając serce na działanie Jego łaski, abyśmy byli coraz bardziej z Nim zjednoczeni. Świętość nie jest przywilejem nielicznych, ale powołaniem każdego chrześcijanina”.