Przedszkole to pole do popisu dla dziecięcej wyobraźni i rozwoju umiejętności. To tu pierwsze kroki stawiają lekarze, malarze, fizycy, poeci. Czy wyobraźnia i umiejętności rozwiną się bez narzędzi? Czy z 5-latka, który nie ma kredki i pędzla wyrośnie artysta?
Przedszkole w Lufubu to sześcian o dwudziestu metrach kwadratowych. Szare ściany pokrywa ciemno szara tablica i okna o mlecznych szybach, przez które przeciskają się promienie słoneczne. Dwadzieścia sześć czekoladowych twarzy, wbiega do środka. Rozrzedzają mętne powietrze.
– Co zwykle robisz z dziećmi? – pytam młodej nauczycielki.
– Czasem piszemy cyfry, czasem daje im książki. Ale to tylko w piątki – w pośpiechu dodaje dziewczyna. Ogólnie to nudna praca.
Murzyniątka zajmują miejsca na krzesłach – plastikowych, drewnianych małych, drewnianych dużych i na podłodze.
Wzrok nauczycielki ląduje na mojej twarzy. Uśmiecha się i pyta, co chcę robić. Daje mi do zrozumienia, że ona nie ma planu, nie ma pomysłu, nie ma obowiązków. Trudno je mieć, skoro nie ma kredek, nie ma kartek, nie ma piłek, nie ma zabawek, nie ma maskotek, nie ma nic.
Biegnę do domu w skwarze afrykańskiego słońca. Chwytam kredki, kolorowankę i kredę. Dzieciaki na mój widok rozstawiają krzesła po kątach. Wstrzymują oddech i czekają na swoją kolej. Każdy ich ruch, zdradza zniecierpliwienie. Rozdaję kartki i kredki. Sześćdziesiąt dwie gałki oczne wbijają się w podłogę.
Dłonie marzą kredkami po papierze, a łokcie w tym czasie wycierają zimną betonową podłogę.
Artyści dostali narzędzie. A co z lekarzami, poetami i fizykami?
Ilona Kaczmarek
12 września 2012
Zambia, Lufubu