Proste jak drut

Półki w sklepach uginają się od zabawek. Ich ogromna różnorodność sprawia, że nie można się zdecydować, którą wybrać. Reklamy namawiają do kupna coraz to nowszych produktów. Dzieci nawet nie są w stanie spamiętać, ile zabawek mają w swoim domu. Często o te zabawki nawet nie dbają, bo przecież i tak niedługo dostaną następne. Wolny czas spędzają w domu oglądając telewizję lub grając na komputerze w kolejną nową grę. Tak jest m.in. w Polsce. A jak to wygląda w Zambii?

Tutaj dzieci nie znają takich rzeczy. Większość z nich nigdy w życiu nie zobaczy konsoli, mp3, czy zdalnie sterowanego samochodu. Być może nigdy w życiu nie zagra też w grę komputerową. Mało które dziecko posiada w ogóle jakąkolwiek zabawkę. Jeśli ją ma, traktuje ją jak wielki skarb. Jeśli jej nie ma radzi sobie inaczej. Dzieci w Afryce są bardzo kreatywne pod tym względem. Potrzeba im naprawdę niewiele, żeby mieć fajną zabawę. Wystarczy kawałek deski z narysowanymi polami, parę nakrętek po napojach i warcaby są gotowe (ogrywają mnie w nie za każdym razem). Albo chociażby kilkanaście kamyków, jeden okrągły owoc i mamy gotową grę zręcznościową (w tej grze też nie mam z nimi szans).

Przykładów można by mnożyć i mnożyć. Te dzieci naprawdę potrafią zrobić coś z niczego! Granie w piłkę zrobioną z torebek foliowych, robienie na „drutach” przy użyciu patyczków po lizakach, konstruowanie samochodów z drutów.

Dziewczynki lubią spędzać czas, tak jak wszystkie dziewczynki na całym świecie – bawiąc się lalkami. Z tą tylko różnicą, że zamiast stroić je w różne ubranka i wozić je w wózkach dla lalek, zakładają im chitengi, zaplatają warkoczyki, przewiązują materiałem do noszenia dziecka na plecach i kładą różne przedmioty na głowie.

I pomimo że nie mają dostępu do takich zabawek jak dzieci w Europie, to są zadowolone. Czerpią radość po prostu z życia, z tego, że mogą bawić się wspólnie. Ich buźki są zawsze uśmiechnięte i pełne radości, którą bardzo łatwo można się od nich zarazić.

Muszę przyznać, że we mnie też obudziła się kreatywność. To dzięki temu, że musiałam się wyzbyć tutaj przyzwyczajenia, że jak czegoś mi brakuje, albo czegoś potrzebuję, to idę do sklepu. Tutaj to nie jest takie proste. Już od pierwszych dni musiałyśmy posłużyć się naszą kreatywnością i wymyślić np. co zrobić do jedzenia, jeśli w lodówce jest tylko dżem i kilka jajek, jak włączyć polską wtyczkę do afrykańskiego gniazdka, czym nakryć stół jeśli się nie ma obrusu, albo w czym trzymać świeczki, jeśli nie ma prądu i nie ma świeczników w domu.

Ale za każdym razem okazywało się, że nie trzeba mieć wszystkiego żeby sobie poradzić. Muzungu (biały) bowiem zna się na wszystkim! Daleko nam co prawda jeszcze do kreatywności naszych dzieci, ale od czegoś przecież trzeba zacząć.

Joanna Grubińska, Zambia, Lusaka, 16 listopada 2011

Udostępnij

Przeczytaj jeszcze

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.