Kto oglądał filmik „Jadę na misje” nagrany przez Salezjański Ośrodek Misyjny lub kto mnie dobrze zna i rozmawiał ze mną przed wyjazdem do Peru, wie, że wyjazd ten jest po części moim podziękowaniem Bogu za niezliczoną ilość dobra, które mnie spotkało w życiu. Za najbardziej pokręconą i najcudowniejszą na świecie rodzinkę, za najlepszego na świecie chłopaka, za przyjaciół, za oazę, studia… itd. Jednak Pan Bóg jest bardzo nieprzewidywalny w swojej dobroci i z okazji wyjazdu postanowił podarować mi kolejny prezent.
Kiedy pojawiła się na zjeździe w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym, chyba nawet nie zamieniłyśmy ze sobą zdania. Jedyne co wiedziałam to to, że była na misji krótkoterminowej w Albanii i że przyjeżdża do SOM-u z Anglii. Kolejny zjazd i dowiedziałam się, że może też wyjedzie na długoterminową misję i że bardzo chce jechać do Peru. Dopiero w styczniu, na spotkaniu dotyczącym rodziny poznałyśmy się lepiej. Bo oczywiście musiałyśmy gadać o facetach… jak to baby. O księciach z bajki, których jeszcze wtedy nie znałyśmy. Ale ja wcale nie myślałam wtedy, że może też wyjadę do Peru. Przecież znałam tylko angielski i trochę francuskiego. Ale marzec wszystko zmienił i okazało się, że tak, prawdopodobnie pojedziemy razem do Piura. Tak właśnie poznałam moją „mentalną siostrę”. Siedzi sobie koło mnie i zupełnie nieświadoma, że właśnie piszę o niej posta, wystukuje coś na swoim laptopie.
Dlaczego „mentalna siostra”? O słuchaniu podobnej muzyki, fascynacjach podobnymi filmami i wybieraniu podobnej pasty do zębów już czytaliście. Można dodać do tego ten sam ulubiony sport, zamiłowanie do kolekcjonowania kolczyków, wspólne farbowanie włosów i wypady na zakupy, godziny spędzone na skypie z naszymi chłopakami, wspólne obmyślanie prezentów dla nich, takie same rzadkie imię babci – Marianna, wieczorne pogaduchy, wspólne plany na wakacje i to, że dla części naszych peruwiańskich dzieci, nadal jesteśmy „igualitas”, czyli takie same, jak bliźniaczki. Ale mentalna siostra to także codzienny wspólny różaniec i wspólne wyjścia na adorację do parafii, to wspieranie się, kiedy jest ciężko, wspólne wkurzanie się i wspólne śmianie, kiedy jest wesoło. Piszę tego posta, bo moja mentalna siostra ma dziś urodziny i chcę jej jeszcze raz życzyć wszystkiego najlepszego. I chcę, aby wiedziała, że jest prezentem od Pana Boga i bez niej ta misja byłaby dużo trudniejsza i smutniejsza. I piszę abyście i wy pamiętali, że Pan Bóg daje nam każdego dnia wiele prezentów, a my nie zawsze potrafimy je zauważyć i za nie dziękować.
Anna Jałoszewska, Peru, Piura 7 lutego 2012