Polski obywatel z Alcañiz

W minionym tygodniu miałem wielkie szczęście i ogromną radość być w miasteczku gdzie się urodziłem – Alcañiz. Odprawiałem tam Mszę świętą w Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny z Pueyos, gdzie w dwunastym wieku, według tradycji, Dziewica Maryja objawiała się trzem małym pastuszkom. Wielkie spotkanie rodzinne przy ołtarzu i później przy stole związane było z moją ciocią Pilitą, która w niedzielę 15 stycznia obchodziła dziewięćdziesiąte urodziny.

Podziwiałem piękno okolicy. Zamek górujący nad miastem, imponujący budynek z średniowiecza zaadaptowany jako 'parador nacional’ czyli 'schronisko narodowe’. Człowiek kiedy starzeje się wraca do swoich korzeni, staje się bardziej wrażliwy na piękno. Wiele starych domów odnowionych, pośród nich człowiek wciąż ma wrażenie, że żyje w średniowieczu. Stary hiszpański plac z otwartymi salami z szesnastego wieku w stylu platereskim, cudowne! A kościół kolegiata rywalizuje z zamkiem o wielkość. A to co najważniejsze – to ludzie.

Miałem okazję zachwycać się wiarą mojej cioci i wielu innych członków mojej rodziny. Ciocia Pilita już w latach czterdziestych miała własny samochód, znała angielski i podróżowała po całym świecie. Również od swojej pięknej młodości chodziła codziennie na Mszę świętą. Nie wyszła za mąż, mimo wielu pretendentów, ponieważ chciała zajmować się swoimi starszymi rodzicami. Pracowała w kancelarii adwokackiej do siedemdziesiątego roku, a później piętnaście lat w biurze archidiecezji w Zaragozie. Nie umie żyć bez pracy, bez pomocy innym. Od zawsze w lutym uczestniczy w pielgrzymkach do Lourdes, aby pomagać chorym. Trzy lata temu, mając 87 lat, pchając wózek inwalidzki jakiegoś chorego pod górę już nie miała siły, a chory wstał z krzesła i powiedział do niej: – niech Pani usiądzie na wózku a ja teraz popcham! I zmienili funkcję: chory stał się prowadzącym. 90 lat, a kobieta pełna siły do życia i służby: codzienna Msza święta i codziennie – oprócz soboty i niedzieli – od 10.00 rano do 14.00 pomaga w domu starszych i niepełnosprawnych: podaje obiady, myje chorych, sprząta, pomaga.

W tych dniach modlimy się za jedność chrześcijan. Bardzo dobrze, a najlepsza modlitwa to jedność we własnej rodzinie: aby tam panował pokój, radość, i wiara świeciła w życiu domowników. Nie mogę patrzeć obojętnie jak w mojej rodzinie niektóre osoby tracą wiarę w Chrystusa, to naprawdę boli. Myślę, że pierwsze apostolstwo, pierwszy element naszej misji polega na pomaganiu osobom z naszej rodziny w umacnianiu ich wiary i jeżeli ją stracili czynić wszystko, co jest w naszej mocy, by na nowo odkryli piękno nauki Chrystusa. O to prosiłem w tych dniach (moje miasteczko leży sto kilometrów na południu od Zaragozy) mając okazję w aragońskiej stolicy modlić się przy małej figurce NMP El Pilar i pocałować jej kolumnę. Ciocia Pilita jest świadoma, że żyje by służyć cały czas, by pomagać chorym i biednym i by zjednoczyć całą swoją wielką rodzinę wokół ołtarza pańskiego.

Po czterech dniach pobytu w Hiszpanii wróciłem do Poznania. O 24.00 w nocy byłem na lotnisku Schönenfeld w Berlinie, gdzie czekała na mniej niezawodna furgonetka Berlinexpres (jako jedyny klient pojechałem do Poznania, obsługa obiecała i wypełniała obietnicę). Kiedy po 3.00-ej w nocy przejechałem do domu, w moim pokoju znalazłem między innymi list z Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców, gdzie poinformowali mnie, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nadał mi polskie obywatelstwo. Hurra! – krzyknąłem wśród nocy. Wielka radość! Podziękuję Panu Prezydentowi za to i czuję, że nowe obywatelstwo zobowiązuje mnie do bycia lepszym księdzem. Jeżeli człowiek chce być dobrym chrześcijaninem (w moim przypadku dobrym księdzem) musi również starać się być dobrym obywatelem.

Mieszkam w Polsce od prawie osiemnastu lat i uznaję to za wielką łaskę od mojego Boga. W Polsce nauczyłem się dużo rzeczy i ciągle się uczę: umiłowanie do wolności w prawdzie, czyli w Chrystusie. Zawsze mówiłem, że od początku mojego pobytu w tym kraju podziwiałem silną wiarę Kościoła w wolność człowieka i piękno polskiej wsi. Kościół i wieś, wiara i tradycja, pamięć i tożsamość. Ogromne szczęście bycia w Alcañiz łączyło się z polskością: czułem się bardziej powszechny, uniwersalny, katolicki: polski obywatel z Alcañiz. Laus Deo!

Udostępnij

Przeczytaj jeszcze

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.