Dwa szare kamienie leżą jeden na drugim. Leżą w odległości 2,5- 3 m i wyznaczają słupki bramki. Boisko rozciąga się na 20-30 m. Jego powierzchnia jest twarda jak beton.
Słońce niestrudzenie wykonuje swoją robotę. Co dzień, na nowo wysusza go równomiernie, a małe czarne stópki polerują i wyrównują pęknięcia.
Na liniach bocznych stoją drzewa. Stoją rozstawione po pięć z każdej strony. Ich korzenie wystają ponad ziemię. Zazębiają się ze sobą i zaplatają się wzajemnie. Są jak pułapka na nieostrożnego gracza.
– Jaki jest twój ulubiony sport? – pytam chłopców z oratorium.
– Football- odpowiada jeden.
– A twój?- pytam kolejnego.
– Football- odpowiada następny.
Codziennie w oratorium chłopcy rozgrywają mecz piłki nożnej. Mali maniacy footballu przynoszą swoje piłki. Jedna wielkości piłki siatkowej. Druga mieści się w dłoni. Biorę jedną do ręki. Oceniam jej wagę. Tak na oko 90 dkg. Plastikowa torebka w niebieskie i różowe paski okrywa wnętrze piłki. Sznurek przytrzymuje folię. Owija się go dookoła jak pajęcza sieć i to nadaje piłce kulisty kształt.
– Co jest w środku?- pytam właściciela piłki.
– Materiał, włóczka- odpowiada po namyśle.
Czasami chłopcy wkładają do środka napompowany balon. Balon owijają włóczką, a włóczkę skrawkami materiału. Formują z tego kulę. Kulę owijają plastikową torebką i związują sznurkiem. Jeśli nie mają balonu… Nic nie szkodzi. Brak jednego elementu nie zniechęca ich.
Pompka jest zbędna. Plastikową piłkę kopią w górę, na drzewo, do bramki, a powietrze z niej nie schodzi. Dla chłopców najważniejsza jest dobra zabawa i rywalizacja, nie ważne czy grają profesjonalną piłką do futbolu czy kawałkiem reklamówki owiniętym sznurkiem.
Małgorzata Dadej
Zambia, Mansa
1 października 2013