Piraci z Calki

Podróżujemy czerwonym autobusem. Jak zaczyna się nowy tydzień przyklejamy autobus pod kolejnym kontynentem. Obok przyklejamy nazwy państw i podobizną świętego, którego poznajemy danego dnia.

Wczoraj prawie do północy przygotowywałyśmy z Anią Vacaciones Alegres (wakacje dla dzieci). Ania jest mózgiem tej operacji. Program tych wakacji to jej pomysł, ja tylko pomagam. Głównie w kwestiach plastycznych. Wycinam ramki, sklejam śpiewniki, poprawiam identyfikatory i zszywam koperty na rysunki naszych dzieciaków.

Dużo mamy pracy przy organizowaniu wakacji dla dzieci z okolicy. Do tego jeszcze nasi chłopcy są w domu. Czasem mam wrażenie, że nie robię nic innego, tylko przygotowuję wakacje. Rozstawiam wszystko, sprzątam, potem robię zakupy, gotuję i znowu przygotowuję wakacje i znowu sprzątam i tak w kółko. Ale uśmiech tych dzieciaków wynagradza wszystko. Dzieciom program się podoba i chętnie przychodzą. Przyprowadzają swoje koleżanki i kolegów.

Zaczynałyśmy z Anią z ósemką dzieciaków, teraz przychodzi około 30 dzieciaków. I to wystarczy. Jesteśmy tylko we dwie i czasem trudno zapanować nawet nad taką grupką. Gardła wysiadają. Ale jak tu się złościć, gdy przychodzi Anali z gilem do pasa i chce się przytulić, albo Aleksa udaje, że boli ją noga i musi posiedzieć u mnie na kolanach. Jest jeszcze John, takie dzikie dziecko, jak to mówi Ania. Jest z małej wioski w górach, nie ma rodziców, nie mówi po hiszpańsku. Cały dzień spędza na bazarze ze swoją opiekunką, która się nim nie zajmuje. Nie ma się co dziwić, że pyta czy może wyjść do toalety, a potem sika na ścianę. Nikt go przecież nie wychowuje. Specjalnie dla niego nauczyłam się kilku zwrotów w keczua, ale ciężko mi to idzie. Makikita mailikhamuj – umyj ręce, baniutachu rejtamunaśianki – czy chcesz pójść do łazienki, hamuj – chodź tu i ryj – idź tam. Trudny to język, ale podoba mi się. Nie mam jednak za dużo czasu, żeby się go uczyć.

Zaczynamy modlitwą w kaplicy. Wchodzimy i powtarzamy słowa: Dzień dobry Panie Jezu, dzień dobry Święty Janie Bosko. Dziękujemy Wam za ten dzień. Potem coś śpiewamy. Dobrze że Ania śpiewa i gra, bo jak ja zaczęłabym śpiewać, to żadne dziecko by następnego dnia nie przyszło. Potem odmawiamy dziesiątek różańca. Podróżujemy z dziećmi przez kontynenty z różańcem misyjnym i świętymi. Na ścianie w kaplicy przykleiłyśmy różaniec misyjny z kolorowego papieru. Jeden tydzień to jeden kontynent i jedna dziesiątka. W tym tygodniu będziemy modlić się za mieszkańców Azji. Każda tajemnica ma swój znaczek: radosna – uśmiech, światła – świeczka, bolesna – krzyż i chwalebna – kwiatek. Dziesięcioro dzieci dostaje rano znaczki danej tajemnicy i potem każde z nich podchodzi do różańca i nakleja ten znaczek na danym koraliku, wraca na swoje miejsce i mówi na głos zdrowaśkę. I tak przez te cztery tygodnie zapełnił się prawie cały różaniec.

 

Potem idziemy do głównej Sali, gdzie prowadzimy zajęcia. Mamy tam na ścianach naklejone przystanki autobusowe przy wszystkich kontynentach. Podróżujemy czerwonym autobusem. Jak zaczyna się nowy tydzień przyklejamy autobus pod kolejnym kontynentem. Obok przyklejamy nazwy państw i wizerunek świętego, którego poznajemy danego dnia. Ania zawsze przygotowuje trzy informacje o danym świętym, pakuje je w koperty, dorzuca lizaka i chowa gdzieś na patio, żeby dzieciaki miały radochę szukając ich. Jest czas na piosenki. Przetłumaczyłyśmy piosenkę Taki duży taki mały i Kto stworzył mrugające gwiazdki. Potem bawimy się i czytamy przypowieść z Biblii. We wtorki i czwartki oglądamy kilkuminutowe filmiki animowane, coś w rodzaju teledysku, każdy z nich to inna przypowieść biblijna. Potem chwilkę o tym rozmawiamy odnosząc się do sytuacji i problemów dzieci. Kilka razy robiłyśmy scenki, żeby pokazać, które zachowania są właściwe, a które nie. Było przy tym dużo śmiechu. W jadalni mamy warsztaty plastyczne. Przygotowujemy zwykle coś związanego z przypowieścią z danego dnia. Kiedy omawiałyśmy przypowieść o synu marnotrawnym tłumaczyłyśmy dzieciom, że nasze życie bez Pana Boga jest smutne i ciemne. Zrobiłyśmy dmuchanki na papierze z czarnego tuszu. Potem opowiadałyśmy o tym, że jak zaprosimy do tego naszego życia Pana Boga to wszystko się zmienia i nabiera kolorów. To był mój ulubiony warsztat. Wyszły cudne prace.

Po warsztatach plastycznych są tańce integracyjne, to już działka Ani, potem drugie śniadanie i zabawy na świeżym powietrzu. Ostatnio bawiliśmy się w szukanie skarbu. Przebraliśmy się wszyscy za piratów, Ania pochowała wcześniej na patio koperty z zadaniami i dzieciaki musiały ich szukać, w każdej były wskazówki, jak znaleźć następną. Skarbem były cukierki i film, który później wspólnie obejrzeliśmy. Było bardzo wesoło. Dzień kończymy modlitwą w kaplicy. Wiele dzieci w Calce jest pozostawiona samym sobie, włóczą się cały dzień po ulicach albo siedzą z rodzicami na bazarze. Nie chodzą do szkoły. Dzieciom i ich rodzicom program wakacji bardzo się podoba, są zadowoleni, a my z Anią widzimy sens tego co robimy i potrzebę kontynuacji.

Katarzyna Sterna Calca, Peru 5 lutego 2012

Udostępnij

Przeczytaj jeszcze

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.