Mijają miesiące naszego pobytu. Nic nowego się nie dzieje, chociaż jeżeli się przyjrzeć, to każdy dzień jest niepowtarzalny. Dzisiaj parę migawek z szarej codzienności.
O gazie
Siedzimy z dziećmi przy moim pokoju nad matematyką. Każdy robi swoje zadanie, ktoś liczy sobie pod nosem, chłopaki cichutko rozmawiają. Niespodziewanie Jack mówi do Cedricka coś kształtu: „Kurcze, ale dałeś czadu”. Cedrick szybko wstaje i oddala się od nas gdzieś na metrów dziesięć. Mówię: „Cedrick, co się stało?”. A on do mnie: „J’ai gase”. W tym samym momencie do mojego nosa dociera zapach tego ‘rze gaze’. Wszystkie dzieci zaczęły się śmiać, tak po prostu i towarzysko. Tu nie było ani kropli wyśmiewania, wszyscy się zwyczajnie śmiali. Z jednej strony kameruńskie dzieci tak bardzo się różnią od naszych, a z drugiej to ‘rze gaze’ jest takie same jak i wszędzie.
Obojętność
Mieszka z nami dziewczyna Epi. W dzieciństwie matka, podczas kolejnej kary, uderzyła ją po głowie. Od tamtego czasu Epi jest głucha. Możliwości jej leczenia w miejscowym szpitalu nie ma, wiadomo, z powodu warunków. Postanowiliśmy uzbierać pieniędzy i zawieźć ją do Polski na badania. Możliwe, że prosty zabieg wystarczy, aby znowu zaczęła słyszeć. A więc rozpoczęliśmy pisanie do znajomych, żeby po groszu zrzucić się i zorganizować wyjazd. Wiadomość została też wysłana do jednego pana, który przez miesiąc mieszkał w misji. Na własne oczy widział rzeczywistość, jadł chleb tutejszych ludzi. Jednak po przeczytaniu jego ‘miłej’ odpowiedzi (w której owy pan ostro dał nam do zrozumienia, że pomoc z jego strony jest niemożliwa), po prostu na chwilę opadły nam ręce. Od razu do głowy przychodzą słowa: ”Jeżeli kiedykolwiek dopomogłeś komuś, nigdy o tym nie przypominaj” i dodać: „A jeżeli nie dopomogłeś, zrób to samo”.
Artiom Tkaczuk, wolontariusz w Foyer St. Dominique.