Od wielu dni „Wielka Woda” rządzi w Polsce i ciągle pada i pada… Mając najmniej wody w Europie, ostatnio często doznajemy od niej wielu strat i nieszczęść. Mało kto chce jednak zauważyć, że wielkie ujarzmianie rzek właśnie kończy się katastrofą i nieszczęściem wielu ludzi, rodzin i całych osad.
Ważni ludzie w państwie nie chcą przyznać, że ignorowano prawa przyrody i logicznego myślenia, natomiast chętnie wskazują różnych winowajców, od ekologów i orędowników programu Natura 2000 po bobra europejskiego.
„Czy to przypadek, że w epoce, gdy przyrody ożywionej stale ubywa, przyroda nieożywiona uruchamia rzadko spotykane zjawiska oraz wywołuje nieoczekiwane zagrożenia? Co kilka lat notujemy stuletnie upały, od pradziadów niedoświadczane wichury, co dwadzieścia lat dwustuletnie poziomy wezbrań w rzekach oraz niespotykane w kronikach burze, trąby powietrzne, ale i susze” – pyta Witold Lenart w TP.
Temat statusu natury jako znaku i narzędzia Bożego działania ciekawie pokazała Liliana Cavani w swym filmie „Francesco” z 1989 r. w scenie pokazującej, jak ulewa i powódź niszczą dopiero co zbudowane chaty ubogich i cały ich marny dobytek.
Św. Franciszek przejęty całą sytuacją modli się „Panie, deszcz jest piękny, obmywa nas i zaspokaja nasze pragnienia…, ale nasze domy są liche… Panie, pomóż naszym domom i przemów do deszczu… Niech będzie pochwalony Ten, który rozmawia z deszczem!”