„Św. Teresę z Ávili poprosiłem, by mnie wspierała w nauce jej ojczystego języka hiszpańskiego, a św. Teresie z Lisieux zawdzięczam chyba powołanie misyjne” – przyznaje ks. Robert Szczotka z diecezji bielsko-żywieckiej, który kilka dni temu rozpoczął posługę misyjną w Chile. W południowoamerykańskiej diecezji San Bernardo, gdzie na jednego kapłana przypada około 10 tys. wiernych, 42-letni duchowny będzie głosił słowo Boże i pomagał w pracy duszpasterskiej przez najbliższe 3 lata.
Ks. Szczotka przed wylotem spakował swoje rzeczy do niewielkiej walizki. „Przede wszystkim zabieram ze sobą kapłaństwo. Misjonarzowi dużo nie potrzeba: strój liturgiczny, którego tam brakuje, sutanna, alby, komże, trochę paramentów liturgicznych, zwłaszcza dla posługi chorych. Jedyną książkę, jaką biorę, to Biblia Jerozolimska po hiszpańsku” – opowiada.
Pochodzący ze Zwardonia ksiądz wskazuje na ulubiony fragment Biblii, pochodzący z Ewangelii św. Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Te słowa zna już także w wersji hiszpańskiej. Ma nadzieję, że po przyjeździe udoskonali swą znajomość ojczystego języka św. Teresy od Jezusa.
Ks. Robert Szczotka przyznał, że zdecydował się na misje, gdy rok temu spotkał się z ordynariuszem chilijskiej diecezji San Bernardo. Bp Juan Ignacio González Errázuriz gościł na Podbeskidziu, by podziękować bp. Romanowi Pindlowi za posługę dwóch księży misjonarzy z terenu diecezji bielsko-żywieckiej.
„Biskup Juan stwierdził, że nie muszę być wcześniej w Instytucie Misyjnym w Warszawie, lecz mogę przyjechać jak najszybciej do Chile i na miejscu poznawać język, czekające mnie tu wyzwania. Praca księdza to praca słowem, więc chcę jak najgłębiej wejść w kulturę i słownictwo chilijskiego kraju” – wyjaśnił w rozmowie z KAI.
Bielsko-żywiecki kapłan wspomina słowa dawnego rektora krakowskiego seminarium duchownego ks. prof. Edwarda Stańka, który podkreślał, że przygotowuje kapłanów dla Kościoła powszechnego, nie tylko dla Kościoła lokalnego. Na obrazku prymicyjnym święconego w 1998 roku księdza znalazły się słowa proroka Izajasza „Oto ja poślij mnie!”. Jak zapewnia, swoje kapłaństwo stara się przeżywać jako odpowiedź na pytanie o to, czego Bóg od niego chce.
„Nie chodzi o to, co ja wymyślę, lecz, co Pan Bóg ma mi do zaproponowania. Gdy biskup Juan opowiadał o sytuacji Kościoła w Chile, po prostu pomyślałem, że dołączę i pomogę tamtej diecezji” – wspomina rozmowę sprzed roku z chilijskim ordynariuszem.
„Biskup wtedy powiedział, że brakuje mu ludzi, którzy rozlewaliby łaski Boże na ludzi, na ziemię chilijską. To jedno zdanie wystarczyło. Rozlewać dary Boże jako ksiądz. Tej posługi nie jest w stanie wykonać żadna inna osoba. Stwierdziłem wówczas, że mam na tyle sił i zdrowia, iż mogę być tym, który przekazuje te Boże dary w innym miejscu niż Kościół bielsko-żywiecki” – dodał.
„Powołanie jest darem. Ufam, że Pan Bóg się o ten dar zatroszczy, zatroszczy się także o tego, który ten dar nosi – zaznaczył i przyznał, że niewiele jeszcze wie o czekającego go pracy w Chile.
Ks. Szczotka wspomina, że na jego rozwój duchowy duży wpływ miała Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym „Wypłyń na głębię” w Zebrzydowicach. „Zapamiętałem słowa jednego jej członków, że wierzący nie może brodzić w brodziku” – zauważył. „Parafia w Zebrzydowicach przygotowała mi łódkę, a parafia w Kętach, w której teraz byłem, dała mi wiosła i postawiła żagiel. Duch Święty może tylko powiać i poprowadzić łódkę mojego życia do Chile” – podkreślił.
„Wierzę dzięki moim rodzicom. Towarzyszyli swoją modlitwą całemu mojemu dotychczasowemu kapłaństwu. Dziś w takim duchu przyjęli moją decyzję wyjazdu na inny kontynent. To dla nich kolejna ofiara, którą muszą oddać Panu Bogu. Rodzeństwo, dwie siostry i brat, bardziej mi kibicuje” – śmieje się kapłan, który jeszcze przed wyjazdem pobłogosławił małżeństwo swego brata.
Beskidzki ksiądz marzy, że uda mu się zobaczyć z bliska Andy. „Co ma wspólnego góral z misjonarzem? Z gór lepiej widać. Góra to miejsce spotkania z Bogiem, łatwej Go tam usłyszeć. Gdy stoi się na szczycie, widać daleko, bo widoku już nic nie przesłania. Może dlatego zobaczyłem to, co za Oceanem – samo Chile” – mówi pół żartem ks. Szczotka.
Kapłan otrzymał krzyż misyjny. Pożegnała go rodzinna parafia w Zwardoniu, a przed samym wylotem wspólnota parafialna, w której ostatnio przebywał – Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kętach.
Ks. Szczotka jest trzecim misjonarzem ze Zwardonia. Inni kapłani pochodzący z tej miejscowości pracowali w Kanadzie i na Ukrainie. Obecnie na całym świecie pracuje około 20 misjonarzy i misjonarek pochodzących z terenu diecezji bielsko-żywieckiej. Są to księża, osoby zakonne i świeckie.
W diecezji San Bernardo, liczącej około 636 tys. wiernych, posługuje obecnie około 65 księży i zakonników.