13 hektarów otoczonych wysokim murem. W środku sierociniec dla 50 dziewczyn, dom Sióstr zakonnych, domki wolontariuszy, boisko do koszykówki i siatkówki, olbrzymia szkoła oraz malutki plac zabaw. Placówkę ozdabiają kolorowe malowidła bawiących się dzieci, egzotycznych zwierząt i afrykańskiej roślinności. Pomiędzy budynkami trawniki, a na nich kwiaty różnych kolorów. Przy dróżkach drzewa z awokado, mango, mandarynkami, oraz ogródek z warzywami.
To mój nowy dom.
Minęły dwa tygodnie mojej misji. Zaczynam się oswajać. Dziewczynki często śpiewają piosenkę „You are our Sister, our friend, our mother” – jesteś naszą siostrą, naszą przyjaciółką, naszą matką. Właśnie tak się czuję.
Czuję się siostrą dla małej Jane, która każdego dnia mówi mi, że zapomniała mojego imienia, a zaraz wykrzykuje „Patrishia”. Czuję się matką dla Anastazji, która udaje, że nie lubi buziaków, a po chwili nadstawia czoło, żeby ją ucałować. Czuję się przyjaciółką dla Edith, która wytrwale tłumaczy mi niezrozumiałe dla mnie słowa i codziennie wita mnie polskim „Patrishia, jak się masz?” Czuję się matką dla Brayana, który codziennie rano rzuca mi się na szyję. Czuję się matką dla Florence, która przychodzi do mnie zapłakana z rozwaloną nogą, Czuję się siostrą dla Miniwy, która codziennie błogosławi mnie krzyżykiem na czole, zanim ja zdążę o tym pomyśleć.
Dzieci to moje promyki radości. Dzięki Nim czuję, że jestem w domu. Dziękuję za dzieci, za moje siostry i przyjaciółki.
Patrycja Szczeradłowska
Zambia, Lusaka
27 sierpnia 2013