Z nadejściem mroźnych nocy w Schronisku św. Brata Alberta w Miechowie panuje pełna gotowość do przyjęcia wszystkich potrzebujących schronienia. Wciąż są jeszcze wolne miejsca.
„Schronisko jest dostosowane do przyjęcia 40 mężczyzn, ale może przyjąć nawet do 60 osób, mamy piętrowe łóżka, materace, można nawet wykorzystać stołówkę” – powiedział KAI Tomasz Bujak, kierownik schroniska.
Pomimo rekordowych mrozów, w schronisku nie doszło do sytuacji krytycznych. W sobotę dowieziony został jeden bezdomny, który natychmiast otrzymał pomoc. Schronisko zapewniło także kołdry i koce pogorzelcom – ofiarom niedawnego pożaru w gminie Kozłów.
Schronisko w Miechowie jest przez cały sezon przygotowane na przyjęcie większej liczby osób. Tłoku nie ma tylko w okresie wiosenno-letnim. Problemy zaczynają się wraz z nastaniem intensywnych mrozów. Najbliższe schroniska znajdują się bowiem dopiero w Krakowie, Wieliczce, Kluczach k. Olkusza, czyli w sąsiednich diecezjach oraz w oddalonych ok. 80 km Kielcach.
Mieszkańcy schroniska otrzymują dach nad głową i trzy posiłki (w tym ciepły), przygotowane z własnych środków oraz dzięki pomocy miejscowych darczyńców. Te środki schronisko uzyskuje dzięki prowadzeniu sklepu z odzieżą używaną i z odpłatności.
Mieszkańcy ponoszą odpłatność całkowitą, częściową lub zerową, w zależności od ich sytuacji bytowej, potwierdzonej odpowiednimi zaświadczeniami. Bezdomnych mężczyzn nie dotyczy rejonizacja – do Miechowa docierają z różnych stron Polski.
Schronisko prowadzone przez Towarzystwo Pomocy św. Brata Alberta – Koło Miechowskie, istnieje od 1991 r. Pracuje w im kilkuosobowa kadra. Kapelanem jest ks. Stanisław Latosiński.