Wiem, gdzie jesteś Jezu! Widziałam Cię w duszne wielkopiątkowe popołudnie. Przechadzałeś się z krzyżem pod pachą. Jego ciężarem wznosiłeś tumany kurzu. To pewnie dlatego Cię nie widzieli. Zahaczałeś krzyżem o blaszane dachy, ale dyskotekowa muzyka zlała się z wibrującym dźwiękiem metalu. Zaglądałeś w jednorazowe i zadyszane uliczki. Oni jednak skupili się na krzyżu i nie zauważyli Twojego orzeźwiającego uśmiechu.
Przez Wielką Sobotę idę za Tobą z moim koślawym kawałkiem drewna. Przytulam się do niego, nieudolnie Cię naśladuję, powtarzam Twoje gesty. Rozkładam na czynniki pierwsze Twoją miłość. Chcę wiedzieć z czego jest zrobiona. Zafascynowana Twoją niepojętą logiką każdego dnia daję wszystko po to, by wszystko mieć.
Pokładam nadzieję w Wielkanocnym poranku. I pokładam nadzieję w porankach na slumsach. Bo wierzę, że od niejednego wykrzyczanego ALLELUJA lepszy jest Brayan, który w wieku 12 lat poszedł do pierwszej klasy podstawówki. Lepsza jest wykrzyczana w modlitwie rozpacz matki i wyuczone po pięciu miesiącach „poproszę”. Lepsza jest rozwrzeszczana burza oklasków w kościele na cześć Zmartwychwstałego i przyjacielska ręka na ramieniu. Lepszy pies, który śpi między moimi nogami na każdej Eucharystii i uściski tak mocne, że nie można się ruszyć. Lepsza jest nałożona w Wielką Sobotę świąteczna sukienka i łzy zakochanej w Polsce pani Mary, która od lat pracuje na misji w Piura. Lepsze są dzieci wyjmujące sobie wzajemnie wszy z włosów i śpiewana w czasie mycia okien sekwencja wielkanocna. Lepsze przyjmowanie Komunii Świętej na boso i wypad z dziećmi na lody. W końcu lepszy szloch zranionego serca i „dziękuję za mój krzyż” w najtrudniejszych momentach.
Slumsy śpiewają swoją wielkanocną pieśń przez cały rok i uczą mnie jak ufać. Ufać tak, aby już o nic nie prosić. I oczekiwać wszystkiego.
Małgorzata Bożek
Peru, Piura
21 kwietnia 2014