-Jesteś Królową! – powiedziała do mnie sąsiadka z prawej strony.
– Cześć Królowo! – przywitał się ze mną kolega.
W niedzielę Chrystusa Króla zostałam królową.
– Jezus Chrystus jest naszym Królem! Przyszedł na ziemię, aby służyć ludziom. Pozwolił się ukrzyżować, aby zgładzić nasze grzechy. Wstąpił do Nieba, bo tam jest Jego Królestwo. Wszyscy jesteśmy dziedzicami Królestwa Bożego. Każdy z nas tutaj na ziemi jest Królem, bądź Królową. Teraz powiedź do swojego sąsiada z prawej i lewej strony: jesteś królem, jesteś królową!
W ten sposób ksiądz Mulenga zachęcał nas na Mszy Świętej, aby ochrzcić się nawzajem.
– Jezus Chrystus zostawił nam Królestwo na ziemi. Teraz ty, jako królowa/król masz służyć innym, na wzór Chrystusa – dodał ksiądz na zakończenie kazania.
Po Mszy wróciłam do swojego królestwa. Zmieniłam szaty na robocze. Wzięłam szpadel i poszłyśmy z Judytą wypychać samochód z błota. Po drodze zaszłyśmy na plebanię. Pukałyśmy, krzyczałyśmy. Nikt nie odpowiadał. Brat Walter zaginął.
– Święty Janie Bosco pomóż nam wypchnąć ten samochód – wezwałam na pomoc naszego patrona. Święty Antoni od beznadziejnych przypadków!
– Nie, On jest od rzeczy zagubionych – dodała Judyta – Święty Judo Tadeuszu!
– Nasz samochód tez jest zagubiony w błocie – śmiałyśmy się po drodze.
Na niebie pojawiły się szare chmury, podobne do tych deszczowych z poprzedniego dnia. Jeśli nie wyciągniemy samochodu teraz, to postoi do poniedziałku – przeszła mi przez głowę myśl.
Dwa koła z lewej strony zakopane prawie do połowy. Odkopuję przednie, potem tylne. Judyta podłożyła kamienie.
– Próbujemy? – pyta.
– Wsiadaj i próbuj – skinęłam głową.
Zaparłam się z tyłu samochodu. Jedynka, gaz. Nie idzie. Koła zakręciły się w miejscu. Wsteczny, gaz. Nic z tego. Kopałyśmy dalej. Jeszcze więcej kamieni.
– Może teraz Ty spróbuj! – Judyta rzuciła mi propozycję.
Teraz Judyta zaparła się z tyłu samochodu. Jedynka, gaz. Koła kręciły się w miejscu. Wsteczny, gaz. Nic z tego.
Co robić? Kopałyśmy dalej. Wykopałam jeszcze więcej błota spod przedniego, lewego koła. Potem Judyta spod tylnego, lewego koła. Jeszcze raz ja spod przedniego, prawego koła.
– Wsiadaj! Jedziemy! – zachęcałam Judytę.
Zaparłam się z tyłu samochodu. Jedynka, gaz. Samochód poruszył się do przodu. Wrócił w to samo miejsce. Wsteczny, gaz. Poruszył się do tyłu. Wrócił. Dwójka, gaz. Koła zakręciły się w miejscu. Nagle!, poruszył się do przodu, powoli, jak żółw ociężale. Pchałam jeszcze mocniej, mając wrażenie, że to coś pomaga. Pojechał.
Zostałam z tyłu. Całe błoto spod koła wylądowało na moim ubraniu. Zakopałyśmy dołki. Przyszła siostra Maria w swoim białym habicie. Chciała nam pomóc.
– Good girls! – uśmiechała się do nas .
Wszystkie trzy zapakowałyśmy się do samochodu i wróciłyśmy do domu.
Małgorzata Dadej
Zambia, Mansa
27 listopada 2013