Ojcowie paulini z Mariupola wraz z wiernymi zachęcają do modlitwy w intencji pokoju. Półmilionowe miasto leży we wschodniej Ukrainie, gdzie nieustannie trwają działania wojenne. W Radomiu przebywała 60-osobowa grupa pielgrzymów z tego regionu, która wracała z Europejskiego Spotkania Młodych Taizé w Rydze.
– Tak bardzo potrzebujemy tego pokoju. Modlimy się także o pojednanie obu stron konfliktu. W Mariupolu jestem od 8 lat. Modlę się, by skończyły się te niepotrzebne walki – powiedział o. Leonard Aduszkiewicz. Zakonnik z Mariupola wyznał, że potrzeb jest dużo, również w sensie materialnym.
Podczas pobytu w Radomiu, gdzie zatrzymała się grupa pielgrzymów z Mariupola, wracająca ze Spotkania Młodych Taizé w Rydze, duchowny opowiadał o ludziach żyjących w strefie działań wojennych.
– Pociski każdego dnia spadały na domy. Ci ludzie w jednym momencie zostali bez niczego. Właśnie oni najbardziej potrzebują wsparcia. Chciałbym podziękować, że wiele organizacji charytatywnych, w tym Caritas, nam pomaga. Mimo wszystko ludzie wciąż proszę o pomoc, o jedzenie. Sam chodzę do sklepu i kupuję potrzebne artykuły żywnościowe – opowiadał paulin.
Swoją historią podzieliła się również pani Ludmiła, która mieszka w Mariupolu – Od trzech lat jesteśmy świadkami dramatycznych zdarzeń. Nasze mieszkanie znajduje się blisko linii frontu. Nasz dom został ostrzelany. Widziałam wielu zabitych ludzi. W czasie jednego z ostrzałów moja córka uciekła do kościoła, by tam się schronić – powiedziała, dodając, że najciężej pogodzić z tym, że w czasie działań wojennych zginęło wiele dzieci. – To trudne przeżycia emocjonalne. Jesteśmy już tym wszystkim zmęczeni – wyznała.
Kobieta podziękowała także za okazywaną pomoc, która płynie do Mariupola. – Modlimy się za pokój każdego dnia. Najbardziej w potrzebie są ci, którzy stracili swoje domy. Często są to rodziny z dziećmi – powiedziała pani Ludmiła.
Sytuacja w Mariupolu jest wciąż napięta. Dom zakonników znajduje się 800 metrów od linii frontu. Przed Świętami Bożego Narodzenia zginęło tam 25 żołnierzy.