Człowiek żyjący na początku 2012 r. w Polsce może mieć wrażenie, że różne wiadomości o relacjach kościoła z państwem umieszczane na pierwszych stronach naszych gazet, w internecie, telewizji czy w radiu, są zdumiewające i przerażające. Wobec tego typu opinii wolę zachować umiar, mieć trochę dystansu do spraw gdzie wkrada się polityka i zadać sobie pytanie: jakie wydarzenie naszego dzisiejszego dnia będzie ważne w życiu Kościoła za sto lat, lub, jakie zdarzenie sprzed stu lat w naszej ziemi, kiedy nie było państwa polskiego, jest aktualne także dzisiaj? Czytelnik już zna odpowiedź: Gorzkie żale. Pierwszy raz podczas mojego już wieloletniego pobytu w tej ziemi miałem okazję uczestniczyć w Gorzkich żalach i głosić kazania pasyjne. Kiedy w moim domu mówiłem o tym, ktoś obok mnie dodał: proszę księdza, jestem Polakiem z krwi i kości, i nigdy nie byłem na gorzkich żalach! Nie komentowałem nic, ale było mi żal, że wielu chrześcijan mieszkających w naszym kraju może tak samo powiedzieć: nie zna ani przeżyło uczuć związanych z rozważaniem męki Pańskiej.
Tak, według mnie Gorzkie żale to nabożeństwo uczuciowe, pełne żalu za to, że my ukrzyżowaliśmy Chrystusa. On cierpi za moją obojętność, za moją małą miłość. Nabożeństwo uczuciowe razem z doktryną, bo zawsze towarzyszy mu kazanie pasyjne, bo zawsze teksty dają bogatą treść do rozważania: Gorzki żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie, uderz Jezu bez odwłoki, w twarde serc naszych opoki. O Jezu, mój kochany!
Święty Tomasz z Akwinu, najbardziej święty wśród teologów i najwybitniejszy teolog wśród świętych miał pod koniec życia – odprawiając mszę świętą – wizję nieba. Już przestał pisać. A kiedy jego sekretarz nalegał: mistrzu, trzeba skończyć trzecia część Summa Theologiae! On odpowiedział: teraz, po tym co widziałem, nie mogę pisać; wydaje mi się, że wszystkie moje słowa są jak słoma. Siedział i patrzył cały czas na krzyż, na Ukrzyżowanego i wskazując na krzyż powiedział: to jest moja jedyna książka, wszystkiego można uczyć się od krzyża.
To prawda, wszystkiego można się uczyć z tej otwartej szkoły, którą jest męka Pańska. Przede wszystkim można się uczyć jak miłować i jaki sens ma ludzkie cierpienie, każde ludzkie cierpienie: moralne, duchowe, fizyczne, egzystencjalne, metafizyczne. Można również uczyć się jak znaleźć radość i szczęście w naszej ludzkiej egzystencji. Szalenie ważna sprawa: znaleźć radość w cierpieniu, znaleźć sens w tym, co wydaje się absurdem i nonsensem.
Orędzie ojca świętego Benedykta XVI na XXVII światowy dzień młodzieży tego roku nosi tytuł „Radujcie się zawsze w Panu!” (Flp 4,4). Niedziela palmowa będzie okazją by okryć, że Bóg pragnie, abyśmy byli szczęśliwi. W tym orędzie Papież mówi o młodych ludziach, którzy poprzez cierpienie uświęcali się: Piotr Jerzy Frassati (1901-1925) napisał do siostry: 'Pytasz mnie, czy jestem wesoły: jakże miałbym nie być? Dopóki wiara daje mi siłę, zawsze jestem wesoły! Każdy katolik nie może nie być wesoły… Cel, dla którego jesteśmy stworzeni wskazuje nam droga usłana wprawdzie wieloma cierniami, ale nie jest to droga smutna: jest ona radością nawet poprzez boleści’.
A młoda błogosławiona Klara Badano (1971-1990) doświadczała tego, jak ból może być przekształcony przez miłość i w tajemniczy sposób być przeniknięty radością. Modliła się nie tylko o swoje wyzdrowienie, prosiła też Boga, aby oświecił swym Duchem wszystkich ludzi młodych, aby obdarzył ich mądrością i światłem. Bardzo cierpiałam fizycznie, ale dusza śpiewała. Często powtarzała: „Jeśli Ty Jezu tego chcesz, chcę także i ja”.
Nie wiem dlaczego, ale te dwa przykłady młodych ludzi przypomniały mi młodą, sympatyczną i radosną hiszpańską dziewczynę, która również umarła sławą świętością: Aleksja Gonzalez-Barros (1971-1985). Ona od pierwszej chwili swojej choroby całkowicie zaakceptowała ją ofiarowując swoje cierpienie i niesprawność fizyczną za Kościół, Papieża i bliźnich. Zdawała sobie sprawę, że w jej ręce trafił skarb, który rozdzielała z bezgraniczną hojnością, aż do całkowitego poświęcenia się: 'Jezu, chcę się czuć dobrze, chcę wyzdrowieć, ale jeśli Ty nie chcesz, chcę to, czego Ty chcesz’. Również pragnę dla mnie i dla wszystkich ludzi by stale towarzyszyła pokorna prośba, którą Duch Święty rozbudził w jej duszy od dziecięcych lat: Jezu, obym zawsze robiła to, czego Ty pragniesz!
A pod koniec św. Josemaría dodaje: 'Nikt nie może być szczęśliwy na tej ziemi, dopóki nie postanowi nim nie być. Taka Jest nasza droga: Ból — po chrześcijańsku! Krzyż; wola Boża, Miłość; szczęśliwość teraz tutaj, a potem wiecznie’ (Bruzda, 52). A więc: radość również przy Gorzkich żalach!