Minął Międzynarodowy Dzień Ziemi wykorzystywany w Polsce głównie jako okazja do edukacji ekologicznej. Minęła rocznica tragicznej katastrofy w Czarnobylu – trwałe ostrzeżenie przed nadmiarem arogancji i pychy współczesnej cywilizacji naukowo-technicznej. Ale w tych dniach rozgrywają się kolejne wielkie katastrofy ekologiczne, nie nagłaśniane zbytnio przez media, aby nie psuć nam dobrego samopoczucia Panów Świata.
W Zatoce Meksykańskiej z powodu awarii wierzy wiertniczej BP od tygodnia tysiąc baryłek dziennie wycieka do morza zatruwając i niszcząc unikalny ekosystem. Wybuch i pożar spowodował śmierć kilkunastu pracowników i ogromne straty przyrodnicze, a przecież prezydent Obama zezwolił ostatnio na znaczące zwiększenie odwiertów przy wybrzeżach USA.
W brazylijskiej Amazonii popłoch mieszkańców wywołują rządowe plany gigantycznej inwestycji energetycznej – trzeciej największej zapory świata. Ta elektrownia o pięknej nazwie Belo Monte grozi zniszczeniem 150 km biegu rzeki i zalaniem 450 km2 lasu, który jest środowiskiem życia wielu plemion indiańskich. Indianie znad Xingu od lat demonstrują przeciw tej gigantomanii. Wspiera ich wiele stowarzyszeń obywatelskich i organizacji ekologicznych a ich rzecznikiem stał się miejscowy biskup katolicki, Erwin Krautler.
Ekspansja przemysłu na oceany czy w głąb amazońskiego interioru oznaczają zwycięstwo inwestorów poświęcających wszystko dla szybkiego zysku. Zaś ambicje polityczno-gospodarcze USA czy Brazylii sprawiają, że ochrona środowiska najcenniejszych światowych ekosystemów musi ustąpić przed wymogami energochłonnej nowoczesności i rozwoju za wszelką cenę.