Wychowała mnie Europa. Europejska szkoła i europejskie środowisko. Niezapisane podtematy to: „Myśl, dbaj i troszcz się o siebie!” To prawo Europy. Prawo Afryki jest inne.
Europejskie dziecko potrafi się troszczyć o siebie. Podwórko to sztuka interesu i pertraktacji: „Czy mogę się przejechać na twoim rowerze? A co mi dasz za to? Jak dasz mi się przejechać, to dam Ci zagrać pięć minut na moim nowym telefonie. Ooo masz cukierki, dasz mi jednego? Nie dam Ci, bo Ty mi ostatnio nie dałeś!”
Od samego przyjazdu nie mogę się napatrzeć na wychowanie Afryki. Dzielenie z innymi obserwuję w książkach i każdego dnia w oratorium. Nie mogę się nadziwić jak jedno dziecko dźwiga drugie. Jak sobie wzajemnie pomagają i jak troszczą się o siebie.
Guma do skakania
Znalazłam gumę do skakania. Powiązana w kilku miejscach, rozciągnięta, mocno zużyta. Dziewczynki chcą grać. Nawet nie wiedziałam, że znają jakieś zabawy. I skaczą. Ale nie jedno dziecko, następne i następne. Skaczą wszystkie razem. Tyle ile pomieści rozciągnięta guma. W jednej partii doliczam się szóstki dziewczynek. Wygląda to jak taniec. Jakby ktoś za pobliskim drzewem cichutko wystukiwał rytm na bębnie. Skaczą uśmiechnięte buzie i nogi. Jeden rytm i te same zwinne ruchy. Wyciągnięte nogi w gumie, między gumą, za gumą. Zrozumiem, że gra w pojedynkę to nie gra dla Afryki.
Bierki
Innego dnia gramy w bierki. Siadamy na słomianej macie i rozrzucamy z Christabel duże patyki. Moja kolej. Zgarniam jak najwięcej patyków bez poruszenia. Przychodzi kolej na Lucy. Jest zmieszana. Szybko z pomocą przychodzą inne dzieci. Pokazują Lucy ruch za ruchem. Rumienie się.
Pociąg na kolanach
W czwartek przychodzę do oratorium. Nie czuję się najlepiej, więc siadam na krześle. Podbiega do mnie gromadka małych dzieci. Wślizgują się na kolana. Jedna dziewczynka, druga dziewczynka. Mieści się i trzecia. Nikt nie protestuje, że ciasno. Ale za rozglądających się głów dostrzegam jeszcze malutką Caterine. Też chce usiąść na kolanach. Chciałabym ją podnieść ale nie widzę już miejsca. Nie chcę, żeby dziewczynki ją zrzuciły. Jednak po chwili na moich nogach siedzi cała czwórka, a wśród nich uśmiechająca się mała Caterine. Na kolana wciągnęły ją pozostałe dziewczynki.
Przerwa śniadaniowa
Porankami obserwuję przedszkolaki. Bogatsze dzieci mają miskę ryżu, pudełko orzechów, butelkę wody. Biedniejsze nie mają nic. Tak więc John wyciąga ryż, Roger łupi orzechy, a Bridget donosi wodę. Pozostała gromadka siada w około i wyciąga rączki. John nie protestuje, pozwala częstować się biedniejszym dzieciom.
Mango
Nadszedł długo oczekiwany czas mango. Nie jest jeszcze zupełnie dojrzałe i nie wystarczy dla wszystkich dzieci. Dlatego mango wędruje z rąk do rąk. Czasem napotyka małe dziecko, dla którego skórka jest za twarda. I wtedy albo ktoś starszy podzieli się swoją częścią, albo pokaże na mnie ręką i oczami powie: „Ola zrób coś z tym! Masz duże zęby. Odgryź dla niego kawałek!”
Czasami fotografuję moich wychowanków. To piękne zdjęcie, kiedy pociąg dzieci na moich kolanach doliczył się już jedenastki. To piękne zdjęcie, kiedy plac do kolorowania zajęty jest w jednej trzeciej, bo dwudziestka dzieci chce siedzieć blisko siebie. A w klatce zdjęcia mieszczą się nogi, kredki, głowy, kartki, stopy. Jednak najbardziej zależy mi na tych zdjęciach, które zrobię tutaj swoim sercem. Zdjęcia, które zapamiętam na długo. Tak jak te o dzieleniu i pomaganiu.
Aleksandra Nurzyńska
Zambia, Lufubu
3 grudnia 2013