– Proszę księdza, blisko mojego domu znajdują się małe mieszkania, nowoczesne, dobre wyposażone, i tam żyją studenci. Sprawa polega na tym, że we wielu z tych apartamentów chłopiec z dziewczyną mieszkają razem, i wiadomo, że bez ślubu. Dlaczego księża w kazaniach nie mówią, że to jest zło, że to jest grzech, że to obraża godność człowieka i Boga?
– Proszę Pana, bardzo szanuję to, co Pan mi powiedział, ale proszę nie mieć pretensji do kapłanów i kaznodziejów. Każdy chrześcijanin wie, że to zachowanie wbrew przekazaniu Bożemu, i nie może być usprawiedliwione przez różne okoliczności ani w imię miłości. Oprócz tego proszę pamiętać, że Ewangelia jest dobrą nowiną, pozytywną i radosną, mówiącą cały czas o miłosierdziu Boga. Tak powiedział nasz Mistrz do kobiety grzesznicy: Idź, a od tej chwili już nie grzesz więcej!
– Tak, tak. Co niedziela chodzę do kościoła i tam tylko słowa o tym, że Bóg jest dobry, że Bóg nas kocha, że nas rozumie i odpuszcza wszystko. Ale trzeba mówić jasno, że zło jest złem i grzech jest grzechem. Moi znajomi mają syna mieszkającego z dziewczyną i oni płacą miesięczne koszty mieszkania dla nich. Czy to nie jest współpracą ze złem? Czy oni również nie są odpowiedzialni za grzeszne życie syna?
– Wie Pan, ja nie jestem tutaj, by nikogo potępiać. Rzeczywiście, niedobrze jest, gdy rodzice nie interesują się dziećmi lub w czasie studiów pozwalają im na wszystko. Gdybym był ojcem i miał syna w tej sytuacji, bardzo bym się martwił z powodu jego złego postępowania. Natomiast czy rozwiązanie polega na tym, żeby go nie finansować? Czy rodzice mogą ograniczać odpowiedzialność dorosłego człowieka? Czy ojciec syna marnotrawnego mógł powiedzieć synowi: nie dam tego, co dla ciebie jest przeznaczone, ponieważ będziesz wszystko marnował z prostytutkami?
– Ksiądz zaczyna komplikować rzeczy proste. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: zło to zło i dobro to dobro. Od kapłanów oczekuję światłości we wierze, pełności w doktrynie i jasności w kryteriach moralnych.
– Tak, proszę Pana, tak staram się ja i bez wątpienia wszyscy kapłani, których znam. Doktryna jest jasna: cudzołóstwo zawsze jest cudzołóstwem, wielkim grzechem. Natomiast – powtarzam – cudzołożnik jest to człowiek, którego trzeba szanować, porozmawiać z nim i go zrozumieć. Nienawidzić grzechu i kochać grzesznika – obie rzeczy trzeba połączyć.
– Wiem, że rodzice mające dziecko w grzesznej sytuacji ciągle je kochają, ale według mnie ich miłość nie do końca jest prawdziwa, ponieważ nie miłują zbawienia i uświęcenia własnego syna. Nie martwią się poważnie, kiedy dziecko żyje w grzechu. A to jest o wiele gorzej niż utrata zdrowia lub niezdanie egzaminu na maturze. Jest sporo zrozumienia i mało wymagania ze strony wielu rodziców, a również uważam, że ze strony księży.
– Ale proszę Pana – co ja mogę zrobić? Nie jestem zbawicielem świata, jest Nim Pan Jezus. On jasno mówił, wymagał i ustanowił wysoką poprzeczkę, ale przede wszystkim był miłosierny, zrozumiał nasze słabości i nie oddalał się z powodu ludzkiego trądu, ludzkich grzechów. Jak papież Franciszek często powtarza: miłosierdzie ma pierwszeństwo.
– A sprawiedliwość, proszę księdza? Uczyłem się jako dziecko w katechizmie sześciu prawd naszej wiary, a druga z nich była to: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Mało mówicie o niebie i o piekle, o wynagrodzeniu i o karze, o dobru i o złu.
– To jest Pana opinia, którą nie do końca podzielam.
– Tak, to jest moja osobista opinia z mojego punktu widzenia: widzę wszędzie utratę poczucia grzechu, utratę poczucia Boga!
– Życzę Panu trochę mniej dramatyzmu, wizji bardziej chrześcijańskiej, optymistycznej, realistycznej!