Wulkan na Europą, powódź w Chinach, katastrofalne zanieczyszczenie ropą Zatoki Meksykańskiej – to tylko niektóre tragiczne wydarzenia z dzisiejszego serwisu informacyjnego. W każdej z tych sytuacji pojawia się bezradność, poczucie zagrożenia, gorączkowe liczenie strat i pytania dlaczego to się stało?
Aktywność wulkaniczna i dynamika cieków wodnych są naturalnymi zjawiskami przyrodniczymi, które mimo ludzkiej wszechwiedzy, wielu z nas nie chce przyjąć do wiadomości. Wydaje się nam, że kontrolujemy już wszystko i wszystko służy światu urządzonemu na naszą miarę.
Inaczej jest z rzeczywistą katastrofą platformy wiertniczej w USA. Tu łatwo zauważyć, że konkretna firma eksploatując zasoby przyrodnicze popełniła szereg błędów, które doprowadziły do awarii i tragedii. Pojawiają się zatem pytania dlaczego owa platforma nie posiadała szeregu zabezpieczeń stosowanych powszechnie np. w Norwegii i dlaczego te zabezpieczenia, które były, nie zadziałały? Kto zatem odpowiada, za tę – jak wiele na to wskazuje – największą katastrofę ekologiczną świata?
Jednak jedna z dzisiejszych gazet szuka jeszcze dalej i pyta: Czyżby Bóg zapomniał o Missisipi? Tak się składa, że Boże imię nie zostało tu przywołane z okazji katastrof naturalnych, ale tej wywołanej przez koncern dążący do maksymalizacji zysku. Czy to Pan Bóg odpowiada za ludzką chciwość, pychę i głupotę?
Tak się jednak składa, że dziś we wszystkich katolickich kościołach świata czytamy w liturgii fragment Dz 16,22-34, a tam jest wspomniane „silne trzęsienie ziemi”, które uwalnia apostołów z wiezienia i przemienia ich oprawców tak, że pytają „Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?”
Może jednak poprzez te tragiczne wydarzenia przedrzeć się do nas refleksja, czy nie pogubiliśmy się w urządzaniu świata, czy wybieramy właściwe priorytety? Czy rozwój za wszelką cenę i nakręcanie gorączki konsumpcyjnej jest nieuniknione i naprawdę dobre?