Sprawiedliwość to wielkie słowo. Sprawiedliwość to oddanie każdemu tego, co się mu należy. Kiedy włączamy telewizję, wiemy, co się dzieje na świecie: różne wypadki, groźne wojny, zabójstwa, wszelkiego rodzaju występki i wtedy pytamy: czy jest sprawiedliwość na świecie?
Małe dziecko już od dzieciństwa ma poczucie sprawiedliwości – „mama jest niesprawiedliwa, ukarała mnie bez powodu” – myśli. Uczeń w szkole buntuje się przede wszystkim przeciwko niesprawiedliwości – „ja nie zasługuję na czwórkę, lecz na piątkę” – głośno protestuje. Człowiek, aby był cnotliwy musi być przede wszystkim sprawiedliwy. Ale wystarczy oglądać wiadomości przez jeden dzień w telewizji i od razu stawiamy sobie następne pytanie: czy istnieje sprawiedliwość na tym świecie?
Kiedyś jechałem warszawskim tramwajem, a dokładnie dziewiętnastką. Teraz z powodu „niewolnictwa samochodu” rzadko jeżdżę miejskim transportem. Wsiadłem do tramwaju i obok mnie stanął ogromny człowiek, około trzydziestu lat, włosy ostrzyżone bardzo krótko, silne ręce z grubymi palcami. Patrzył na mnie z wysokości blisko dwóch metrów. Również i ja patrzyłem na niego i pomyślałem – „ten człowiek waży więcej niż sto kilogramów i widać, że jest zdenerwowany”.
Trafiłem w sedno. Człowiek zbliżył się do mnie i głośno – wszyscy ludzie obecni w tej chwili w tramwaju, a nie było ich mało, mogli go słyszeć – gorzko i z gniewem zapytał mnie: – „Proszę księdza, czy jest sprawiedliwość na świecie?” Powtarzał znowu to pytanie, to wymaganie, ten krzyk człowieka cierpiącego, powtarzał je jeszcze głośniej: – ”Proszę księdza, czy jest sprawiedliwość na tym świecie?” Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Zdałem sobie sprawę, że ten facet nie jest w stanie zrozumieć, postradał zmysły, wyglądał na szalonego. Nie chciałem unikać tego pytania. Również i ja wewnętrznie się buntowałem: – „Dlaczego my księża powinniśmy mieć jak na dłoni łatwą odpowiedź na każde trudne pytanie? Myślałem o tym pytaniu – „czy jest sprawiedliwość na świecie?”, i odpowiedziałem głośno, mocno, z odrobiną ironii i bezradności: – „czy ja wiem?”.
Widać, że odpowiedź ta nie zadowoliła go i znowu padło kolejne pytanie: – „Czy według Prawa Kanonicznego można zabijać bydlaka?”. Zdecydowanie człowiek nie kojarzy dobrze – pomyślałem. Co ma piernik do wiatraka, prawo kanoniczne do bydlaka? Szybko zbierałem myśli. Nie wiedziałem co robić, jak odpowiadać. A zresztą pamiętam, że wsiadłem do tramwaju, aby przejechać tylko jeden przystanek. Myślałem, że w wkrótce powinienem wysiąść, ale jeszcze daleko do przystanku, jeszcze jazda trwała.
Kolejny raz powtórzyło się dziwne pytanie: – „No, proszę księdza, co mówi Prawo Kanoniczne, czy można zabijać bydlaka?” Widziałem, jak przycisnął pierś. Zdałem sobie sprawę, że coś niedobrego się stało w życiu tego człowieka, że miał silną pokusę zabić tego, który był przyczyną niesprawiedliwości wobec niego. Odpowiedziałem krótko, powoli i słabiutko: -„Wydaje mi się, że nie można według Prawa Kanonicznego zabijać bydlaka”. – „Czemu nie?” – znowu zapytał.
Tramwaj poruszał się tak powoli, że wydawało mi się, że nigdy nie dojedzie do przystanku. Patrzyłem na niego, sytuacja była bardzo napięta, musiałem koniecznie znaleźć jakieś rozwiązanie. Pomyślałem: „Kim jestem? No, Hiszpanem, dzięki Bogu!” i odpowiedziałem: – „Wie Pan – mówiłem podkreślając moją cudzoziemską i kiepską wymowę języka polskiego – ja nie bardzo rozumiem, bo nie jestem Polakiem, jestem Hiszpanem, jestem księdzem katolickim, ale nie Polakiem, jestem z Hiszpanii i nie potrafię do końca zrozumieć dobrze, co Pan ma na myśli”.
Od razu widziałem, że moja odpowiedź uderzyła go. To prawdziwa niespodzianka (co do diaska robi hiszpański ksiądz w warszawskim tramwaju, a w dodatku z koloratką). Człowiek pytający został bezradny, nie miał już więcej pretensji, ani więcej pytań tylko podniósł malutką sportową czapkę, zaszemrał „przepraszam” po cichu, i powiedział wyraźnie: „Laudetur Jesus Christus”. Chciałbym odpowiadać po łacinie „In saecula saeculorum. Amen”, ale nie wychodziło, i zamiast tego, szybko odpowiedziałem: – „Na wieki wieków. Amen”.
W tej chwili tramwaj dojechał do przystanku i z ulgą wysiadłem. Ale to pytanie jeszcze brzmiało w mojej głowie i w moim sercu: – „Czy istnieje sprawiedliwość na świecie?”. Pomodliłem się za tego człowieka i o możliwość zbudowania bardziej sprawiedliwego świata.