Szszuu, szszu, szszuu…, codziennie było słuchać już tuż po piątej rano monotonne ruchy. Normalnie wstaję o piątej trzydzieści. Przytłumiony dźwięk miotły należącej do starego człowieka zamiatającego piękną ulicę Filtrową w Warszawie budził mnie z trudnością. Pamiętam, że mimo wszystko cieszyłem się wiedząc, że jeszcze mam chwilę, że jeszcze nie nadszedł czas, by wstawać. Ale pojawiała się myśl: człowiek pracuje, a ja śpię, to nie do końca w porządku. Surge piger!
Trzeba pracować! Również i ja powinienem lepiej, intensywnej, skutecznej pracować, muszę wstawać do pracy! Robota czeka na mnie! To ogromna radość, kiedy człowiek ma świadomość, że warto zaczynać nowy dzień, że mnóstwo rzeczy czeka na niego.
Trzy zdania podsumowują duchowość Opus Dei: uświęcać pracę, uświęcać siebie przez pracę, uświęcać innych w pracy. Najbardziej ciekawe zdanie i jednocześnie najtrudniejsze do zrozumienia jest to pierwsze: uświęcać pracę. O co tutaj chodzi? Odpowiedź znajduję teraz w osobie tego starego zamiatacza: widziałem go kilka razy w niedzielę, ubranego w sposób odświętny, spacerował przez ulicę Filtrową, o którą dbał, by dorobić kilka złotych więcej do swojej skromnej emerytury. Spacerował rozglądając się, patrząc dumnie na swoją pracę. Patrzył jak ktoś, kto kocha każdy zakątek swojej ulicy, ciesząc się pięknem własnej pracy. To jest właśnie cel pracy: by człowiek kontemplował i widział Boga w tym co robi, by całe stworzenie przekształcone przez pracę człowieka oddawało chwałę swojemu Stwórcę w siódmym dniu. By człowiek poprzez własną pracę współpracował w dziele stworzenia i odkupienia świata.
Cavabianca. To włoska nazwa, miejsce na obrzeżach Rzymu, od połowy lat siedemdziesiątych siedziba Kolegium Rzymskiego Świętego Krzyża, ośrodka formacji dla numerariuszy z Dzieła. Są tam ludzie z całego świata. Dużo nauki. Piękne miejsce, najpiękniejsze dla mnie. Żyjąc tam po koniec latach siedemdziesiątych czytałem „Utopię” Morusa i porównywałem do Caviabanki: wszystko pasowało. Obok nauki teologicznej mieliśmy codziennie dwie godziny poświęcone różnym zadaniom. Dla mnie wypadła – 'la ditta dei giardini’ – grupa ogrodowa. Kosić trawę i zamiatać ogromne parterre. Na początku było ciężko, ale później jak to lubiłem! Do dzisiaj bardzo lubię kosić trawę i zamiatać liście! Każda praca ludzka da się lubić, naprawdę!
By uświęcać pracę trzeba umieścić w niej tajemnicę krzyża, tajemnicę Chrystusa. Krzyż ma dwa wymiary: horyzontalny, czyli poziomy i wertykalny, czyli pionowy. Wymiar horyzontalny: praca musi być po ludzku dobrze wykonana, bez partaniny, bez usterek, w miarę ludzkiej możliwości jak najlepiej. Znak, że człowiek dobrze pracuje to prestiż, który oznacza, że ludzie poznają danego człowieka jak dobrego pracownika. W wymiarze wertykalnym: praca musi być dla Boga. Jak w pewnej znanej historyjce: trzej robotnicy w kamieniołomach zostali zapytani po kolei, co robią. Każdy odpowiedział inaczej: Pierwszy: Czy pan nie widzi?, ja po prostu uderzam młotem w te kamienie! Drugi: ja zarabiam dla rodziny! Trzeci: ja buduję katedrę! Każda praca ludzka buduje katedrę, miejsce gdzie można chwalić Pana.
W tych dniach, przygotowując się do pierwszego maja, patrzymy w sposób szczególny na postać Jana Pawła II. Na czym polega jego świętość? Był człowiekiem zakochanym w Chrystusie, potrafił miłować bliźniego z całego serca, jego duch modlitwy był nieustanny. Tak, to wszystko i wiele rzeczy więcej. Teraz zwróćmy uwagę na to, co wszyscy ludzie widzieli i podziwiali: był człowiekiem pracy, pracował w sposób niezmordowany, pracował obiema rękoma, potrafił czytać książkę i jednocześnie słuchać kogoś kto opowiada, pamiętając i jedno i drugie. Jego pontyfikat w liczbach bije wszystkie rekordy! Jan Paweł II był człowiekiem pracy – de labore solis – dużo pracował, intensywnie, w sposób oddany, miłował swoją pracę, lubił swoją pracę, miłował swoje papieżowanie! Dlaczego papież był tak pracowity? Za człowiekiem świętym ukryci są inni święci. Mam na myśli ojca Karola Wojtyły. W kartotece wojskowej Karola seniora było napisane: 'niezwykle obowiązkowy, z prawym charakterem, poważny, o świetnych manierach, skromny, czuły na punkcie honoru, z silnie rozwiniętym poczuciem odpowiedzialności, bardzo uprzejmy i niezamordowany w pracy’. W tym opisie postaci ojca łatwo dostrzec również i syna. Postać modlącego się ojca był dla przyszłego papieża szkołą modlitwy, postać pracowitego ojca najlepszym przykładem: jaki ojciec, taki syn.
Nasza codzienna praca zjednoczona z pracą Chrystusa zbawi świat. Norwid powiedział: „Bo piękno na to jest, by zachwycało / Do pracy – praca, by się zmartwychwstało”. I przyszły błogosławiony Jan Paweł II interpretował słowa Norwida w następujący sposób: „Jak daleko idzie nasz czwarty wieszcz. Trudno się oprzeć przeświadczeniu, że w słowach tych stał się jednym z prekursorów Vaticanum Secundum, jego bogatego nauczania. Tak głęboko umiał odczytać tajemnicę paschalną Chrystusa. Tak precyzyjnie przetłumaczyć ją na język życia i powołania chrześcijańskiego. Związek między pracą, pięknem, zmartwychwstaniem. Sam rdzeń chrześcijańskiego – być i działać – esse et operare”.
Esse et operare, być i działać. Człowiek jest, a także staje się. Staje się lepszym człowiekiem, kiedy pracuje dla innych. Każdą pracę trzeba rozumieć w kategoriach służby. Praca to relacja z ludźmi; by dobrze pracować trzeba dobrze pracować z ludźmi, mieć dobry kontakt z osobami z którymi pracujemy. Św. Josemaría podpowiada nam: „ Oto recepta dla twego życia: „Nie pamiętam o swoim istnieniu. Nie myślę o swoich sprawach, bo nie starcza mi na to czasu”. Praca i służba!”