11 marca 2014 r., minie sto lat od urodzenia Biskupa Prałata Opus Dei, Álvaro del Portillo, następcą św. Josemaríi, założyciela Dzieła Bożego. Don Álvaro był doktorem z historii, prawa kanonicznego i inżynierii cywilnej. Wstąpił do Dzieła w 1935 r., otrzymał uświęcenia kapłańskie w 1944r., mianowany następcą założyciela w 1975 r. i prałatem Opus Dei w 1982r., wyświęcony na biskupa w 1991r. Zmarł w Rzymie 23 marca 1994 r., a będzie beatyfikowany w swoim rodowym mieście, Madrycie, w dniu 27 września br.
Nie mam zamiaru pisać szkicu biograficznego, ponieważ nie wystarczy mi na to ani czasu ani przestrzeni blogowej. Kto chciał pogłębić życia tego wiernego sługi zachęcam do czytania dwóch biografii, pierwszej po polsku: „Wspomnienie o Biskupie Álvaro del Portillo, prałacie Opus Dei”, Salvador Bernal, Ząbki 2010 r.; drugiej po hiszpańsku: „Álvaro del Portillo. Un hombre fiel”, Javier Medina Bayo, Madrid 2012r., lub do kliknięcia na Wikipedii na jego imię „Álvaro del Portillo”, albo do obejrzenia trzydziestominutowego filmu saxum’ z napisami po polsku, lub lepiej po angielsku.
Blog to subiektywne spojrzenie na życie świata i każdego człowieka, to moje osobiste doświadczenie życiowe. Pierwszy flasz: Madryt, szkoła Tajamar, październik 1972 r., spotkanie z założycielem Opus Dei i obok niego dwie postaci -dwóch kapłanów- całkowicie utkwione w osobę i naukę przyszłego świętego: Álvaro del Portillo i Javier Echevarría. Dwaj kapłani jak dwa skrzydła, dwaj aniołowie stróżowie, custodes, którzy nie pozwolili sobie, by żadne jego słowo, żadna jego nauka została stracona. Drugi flasz: w kwietniu 1974 r., w Rzymie, dużo młodych ludzi obok Escrivy, ale Portillo i Echevarría zawsze w pierwszym rzędzie, to nie przypadek, to nie zwyczaj, to spojrzenie miłości.
Trzeci flasz pochodzi z maja tego samego roku, ale w Madrycie, w Akademiku Montalbán, na ulicy Diego de Leon 14. To spotkanie z studentami z Dzieła, było nas ponad stu. Niesamowite spotkanie wokół człowieka wielkiego charyzmatu, a w tracie rozmowy wpadało natychmiastowe i nieprzewidywanie pytanie z strony założyciela: -Álvaro: kiedy to było? A widzę go stojącego na progu drzwi, prawie na zewnątrz, spokojnego, z uśmiechem na ustach i papierosem w ręce (to również ma swoją historię), dodając od razu dokładnie dzień, miesiąc i rok tego faktu.
Czwarty punkt – w czerwcu 1976 r., w szkole Tajamar. Już był następcą założyciela, a więc nazywaliśmy go po prostu „Ojciec”. Podczas tygodnia odbywały się codziennie dwa spotkania, dla mężczyzn i dla kobiet. Pierwszy raz mieliśmy okazję słuchać jak mówi, jak się wypowiada. Cały czas opowiadał o naszym założycielu, o naszym Ojcu, jak mamy zwyczaj mówić w Dziele. Wiele rzeczy było dla nas nieznanych. Dużo mówił o pokorze i jedności. Całkowicie inny styl, nie przemawiał z taką ludzką sympatią, którą posiadał Escrivá, raczej widać i czuć jak nieśmiało porusza się wśród publiczności. Całkiem inna osobowość, inny humor, inna dykcja, inny temperament, ale jego jedność i wierność wobec ducha założyciela jest również ewidentnie widoczna. Portillo to dobry cień Escrivy.
Piąte wrażenie to mój pobyt w Kolegium Rzymski Świętego Krzyża w Cavabiance od 7 października 1977r., aż do 30 września 1979r. Dwa lata w Rzymie z trzema papieżami, intensywna nauka i praca fizyczna (koszenie trawy) przy ciągłej obecności don Álvaro, który lubił być z nami jak najwięcej czasu. Zrobiłem notatki z kilku spotkań z nim podczas tego pobytu i prawie nigdy nie wracałem do nich, teraz otwieram i czytam je, to okazują się bardzo przydatne. Tłumaczę na polski kilka zdań, pochodzących ze spotkań z don Álvaro, nie są one dosłowne.
„-11 marca 1979 r. Moje urodziny: czy to oznacza jeden rok więcej? Nie, ponieważ miłość czyni nas młodszymi. Jeżeli jestem zakochany w Bogu, codziennie jestem coraz młodszy. Kiedy robimy rachunek sumienia i czujemy się starymi ludźmi to z powodu, że za dużo myślimy o sobie, człowiek młody zawsze oddaje się. Nie pozwólmy na starzenie się, ponieważ wtedy stracimy miłość. Nie pozwólmy, by w naszych duszach istniały zakamarki dla nas. Nasz Ojciec, im więcej miał lat tym czuł się młodszy, ponieważ wzrastał w miłości do Boga.
Miłość tkwi w szczegółach, a więc trzeba dbać o rzeczy małe zawsze z wolnością ducha, tylko nas trzyma przy naszym obowiązku miłość do Boga. A miłość żąda modlitwy. Piękna ta modlitwa papieża do NMP z Guadalupe, tam jest cały duch Opus Dei. A św. Józef? Nasz Ojciec był zakochany w św. Józefie. Kościół proponuje świętego Józefa jako mistrza życia wewnętrznego i podaje argument teologiczny: kto najbardziej rozmawiał z Jezusem i z Maryją?, bez wątpienia św. Józef, z tego powodu on ciągle uczy nas modlitwy i przebywania z Bogiem, a właściwie na tym polega życie wewnętrzne. Pierwszy, który poszedł do nieba po NMP to św. Józef, a kiedy Jezus zdecydował się zostać z nami w Eucharystii, to oczywiste by razem z Nim byli i są obecni w sposób niewypowiedziany Maryja i Józef.
-19 marca 1979 r. Wielka radość dla wszystkich ponieważ dziś wielkie święto naszej rodziny. Dzień, by dziękować Panu Bogu, ponieważ chciał dać Kościołowi tego dobrego Ojca i Pana, świętego Józefa, który również jest ogólnym Patronem Dzieła. Dzień, by świętować i się radować, im więcej świętości tym więcej radości, dla nas w Dziele wierność oznacza szczęście: Bóg pragnie naszej wierności i naszego szczęścia na ziemi i w niebie.
Jak dobry jest Józef! Kiedy patrzymy na Abrahama i Izaaka, wiemy, że Bóg wymagał od Józefa więcej wiary i poświęcenia. Kiedy Anioł pociesza Józefa, nie chodzi o to, że mąż sprawiedliwy wątpił w świętość Maryi, chodzi o to, że nie rozumiał jego roli. Święty Patriarcha tylko widział koronę świętości przy głowie Maryi, i kiedy odbywało się nawiedzenie św. Elżbiety, mimo milczenia Pisma Świętego, prawdopodobnie św. Józef towarzyszył Maryi, i słuchał słowa starej kuzynki, które potwierdzały świętość Marii i Syna w jej łonie. Józef dobrowolnie i z miłością przejmuje najtrudniejsze zadanie dla człowieka: być ojcem Syna Bożego.
Później Józef, słuchając słowa Symeona w świątyni, zda sobie sprawę, że to Dziecko urodziło się, by umrzeć, by dać życie dla innych. Misja Józefa to przygotowywać Jezusa do ofiary krzyża, to o wiele trudniejsze wymaganie wiary od Abrahama, który miał ofiarować Izaaka. To bardzo ciężkie zadanie. Powinniśmy gorąco kochać świętego Józefa, ponieważ mamy ducha Opus Dei, który jest duchem naszego Ojca, i on bardzo kochał świętego Patriarchę. Chrystus to droga do Boga w Trójcy, Maryja i Józef to skrót do Jezusa”.
Szósty flasz – przed drugim konklawe około dziesiątego października 1978 r. Don Álvaro ma poważną minę, widać, że jest zmartwiony wyborem nowego papieża. Wiele razy prosił o modlitwę do Ducha Świętego, by oświecał kardynałów elektorów. 'Trzeba wszystko ofiarować za tą intencję, nawet każdy oddech’. A kiedy mówiliśmy do niego: „Ojcze, na pewno wśród kardynałów elektorów jest kilku, którzy nadają się”, odpowiedział: „Wśród nie-Włochów, tak”.
Siódma ciekawostka. Dzień 3 marca 1986 r., papież Jan Paweł II ma wizytę duszpasterską w rzymskiej parafii św. Eugeniusza, powierzonej kapłanom Dzieła. Wewnątrz tego ogromnego budynku istnieje również ośrodek Dzieła. Podczas pobytu w parafii papież chciał skorzystać z toalety, a kiedy wyszedł zgubił drogę, i przez korytarz dostał się przypadkowo do ośrodka Dzieła. W saloniku siedziało dwóch młodych studentów z Dzieła, którzy uradowani witali papieża i zaprosili, by usiadł i rozmawiał przez chwilę z nimi. W trakcie rozmowy, Jan Paweł II patrzył na zdjęcie, gdzie widać go razem z don Álvaro i powiedział: „Ale macie mądrego i pokornego Prałata!”
Ósmy flasz z Tajamar. W tej szkole byłem jednym z kapelanów od września 1983 do września 1993, dokładnie dziesięć lat, jak prorokował dyrektor tej szkoły, po mojej pierwszej rozmowy z nim. Miałem dużo okazji, by być z don Álvaro, ponieważ on często nas odwiedzał. Pamiętam, że w 1992 r., kiedy wysiadł z samochodu, pozdrowiłem go całując jego rękę, wiele osób (na pewno więcej niż sto) zrobiło to samo. Pod koniec spotkania, znowu miałem okazję, by pożegnać się z nim całując rękę, a on zauważył i powiedział: -już po raz drugi!
Kiedy byłem u św. Josemaríi czułem namacalnie, że moje serce spala się w miłości do Boga i do ludzi, że trzeba iść na cały świat i głosić ewangelię. Założyciel był jak wulkan ognia, jak wysoka góra wzywająca do wspinania się. O wiele więcej razy miałem okazję być z don Álvaro, a on zawsze zostawiał u mnie ogromny pokój i radość, czułem namacalnie pokój. I tak jak tysiące osób, ja również daję świadectwo: to prawda, każde spotkanie z don Álvaro zostawiło ślad pokoju w mojej duszy. On był jak spokojna dolina, łagodna, miła. Kontrast świętości: góra i dolina, wulkan i sielanka, Escrivá i del Portillo.
Niestety już za dużo napisałem, ale nie chcę skończyć, bez mówienia o pracy teologicznej don Álvaro, szczególnie podczas obrad Soboru Watykańskiego II, w którym aktywnie uczestniczył. Teraz, kiedy przygotowuję artykuł bardziej teologiczny i pastoralny na ten temat, wystarczy powiedzieć, ze dekret soborowy 'Presbyterorum ordinis’ o posłudze i życiu kapłanów, i jego książka 'Escritos sobre el sacerdocio’ (Pisma o kapłaństwie) mają wspólne cechy, jakby były napisane tą samą ręką.