Wielkanoc – zwycięstwo życia nad śmiercią, nadziei nad rozpaczą… Wielka Sobota kończy nasze przygotowania świąteczne. Powoli kończymy wielkie „czyszczenie ludzkich sumień” w konfesjonałach. Lubię w przerwach między dyżurami odwiedzić krakowskie kościoły i pomedytować nad przesłaniem różnych Bożych Grobów.
Jak zwykle najciekawsze są w kościołach franciszkańskich: pełne światła, kwiatów, dynamiki, optymizmu. Takie było przesłanie u kapucynów, reformatów czy u nas w bazylice św. Franciszka. U jezuitów podobnie; u pijarów jak zwykle artystycznie i intrygująco a u dominikanów niezrozumiale (bo jakie wielkanocne przesłanie niesie zagubiona hostia na tle spękanej, suchej ziemi?.. bez kwiatów, bez światła…)
W tych rozmyślaniach towarzyszy mi ostatnio piękne świadectwo p. Elżbiety Wiater, która poraniona przeżyła katastrofę kolejową pod Szczekocinami. W świątecznym Gościu Niedzielnym pisze tak:
Pociąg nie hamował. Bez uprzedzenia, w ułamku sekundy, zaczęły się na nas walić szyby, dykta i żelastwo. Zobaczyłam, jak spada na mnie przeciwległa ściana wagonu. Nie było chwili na zastanowienie. Była tylko myśl, że chyba właśnie umieram, i jednocześnie gdzieś w tyle głowy przekonanie, że nie jest to prawda, że jeszcze teraz nie zobaczę Jezusa. Nie pamiętam, czy inni krzyczeli. Nie pamiętam, czy sama krzyczałam. (…)
Ten wypadek to było, oprócz bólu, bezsenności i ogromnej słabości, przede wszystkim ogromne doświadczenie ludzkiej dobroci. Ludzie są dobrzy. Nawet połamani i pokaleczeni potrafią okazać sobie nawzajem dobroć i wsparcie…. I doświadczenie Obecności, bycia niesioną przez te noce bezsilności, opuchlizny i ćmiącego bólu. Nie mogłam się modlić, ale On był przy mnie. Inni byli dla mnie Jego aniołami…
Ten, którego miłość pokonała śmierć, mnie także wyprowadził z ciemności pogruchotanego pociągu do życia, tłocząc w moje serce, dzień po dniu, nadzieję.
Tej Nadziei życzę Wszystkim czytelnikom, wszystkich chrześcijańskim ekologom i całemu stworzeniu! Alleluja!