Metropolita katowicki abp Wiktor Skworc przewodniczył Eucharystii sprawowanej w parafii św. Barbary w Bieruniu z okazji 35. rocznicy strajku górników KWK „Piast”.
– Zgromadziła nas tu pamięć o wydarzeniach sprzed 35 laty. Tę pamięć wpisujemy w ofiarę Mszy św., która jako uobecnienie zbawczych wydarzeń – męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa – mocniej, dobitniej niż bliskie Boże Narodzenie przybliża Emmanuela – Boga z nami, Jezusa Chrystusa, bliskiego ludzkich spraw – mówił abp Skworc podczas Eucharystii w bieruńskim kościele św. Barbary.
Wprowadzając wszystkich do Eucharystii ks. Andrzej Bartoszek, proboszcz bieruńskiej parafii wspomniał, że świątynia, której patronuje św. Barbara „wyrosła niejako w cieniu wieży Kopalni Piast i jest świadectwem wiary żyjących i pracujących tutaj górników”. – Strajkujący upomnieli się o wolność, godność, godziwe warunki do życia oraz inne prawa obywatelskie – mówił ks. Andrzej Bartoszek, proboszcz bieruńskiej parafii.
Metropolita katowicki wspominając wydarzenia wprowadzenia stanu wojennego mówił o łzach bezsilności „wobec tego aktu bezprawia, którym ówczesna władza ostatecznie utraciła mandat do jej sprawowania”. – W wielu miejscach kraju protesty nie ograniczyły się jedynie do słownej aktywności. Ku zaskoczeniu ówczesnych władz opór przeciwko stanowi wojennemu najmocniejszy był i najdłużej trwający na Górny Śląsku, gdzie naruszona została zasada ludzkiej i górniczej solidarności. Rozpoczęła się walka na śmierć i życie” – powiedział.
Abp Skworc przypomniał też jaki panował wówczas nastrój społeczny. – „Ludzie byli oburzeni ogłoszeniem stanu wojennego. Każdy zastanawiał się przeciw komu jest ta wojna (…)”. Strajk przeciwko stanowi wojennemu i w obronie przywódców Solidarności na kopalni Piast – strajk pod ziemią – trwał całe dwa tygodnie – od 14 do 28 grudnia 1981 roku. W obronie ideałów solidarności strajkowało około 2 tys. górników. Ich siłą była solidarność i czeluści kopalni, gdzie trudno było wprowadzić oddziały ZOMO i czołgi ludowego wojska polskiego. Więc reprezentanci władz prowadzili wojnę pozycyjną, psychologiczną, ostrzeliwali argumentami humanitarnymi, zdrowotnymi i religijnymi, dezinformacją – mówił hierarcha.
Metropolita górnośląski podkreślił także odpowiedzialność strajkujących za siebie nawzajem oraz za własny zakład pracy. – Przecież górnicy nie strajkowali przeciw własnemu zakładowi pracy, dlatego nie dopuścili do nieodwracalnych szkód, utrzymując odwodnienie i dokonując koniecznego odświeżania węglowych ścian. Po prostu strajkujący byli solidarni, odpowiedzialni za siebie nawzajem, za zajęty na strajk poziom wydobywczy i za całą kopalnię – podkreślił.
Hierarcha zauważył również solidarność rodzin i mieszkańców Bierunia ze strajkującymi górnikami. Nazwał ich „cichymi bohaterami tego strajku”. – Ludzie na bieruńskim osiedlu po blokach zbierali pieniądze, produkty żywnościowe, a kobiety gotowały jedzenie od chwili, kiedy dyrekcja zabroniła korzystanie ze stołówki – mówił.
Abp Skworc zauważył także, iż siłą górników były wspólne modlitwy. Stały się one „stałym elementem życia w kopalni na poziomie 650”. – Prowadzili je sami robotnicy. Wzywali pomocy św. Barbary, uciekali się pod opiekę Matki Boskiej Częstochowskiej. Z głębokości ku niebu wybrzmiewał różaniec, litania do Matki Bożej w intencji Ojczyzny, rodzin; wołali o odwołanie stanu wojennego, o szczęśliwe zakończenie strajku i wyjazd na powierzchnię.
W homilii wybrzmiało również stanowisko ówczesnego bp. katowickiego Herberta Bednorza, który stwierdził, że „Kościół nie zaakceptuje żadnych antyhumanitarnych środków, żadnego siłowego rozwiązania”. Wspomniał także o tym, że w „wigilię świąt Bożego Narodzenia na kopalnię przybył z Katowic biskup pomocniczy Janusz Zimniak z misją duszpasterską”. – Udzielił absolucji generalnej, bo nie sposób było wyspowiadać w krótkim czasie aż tak wielu chętnych, udzielił Komunii św., a strajkujący przeżyli pod ziemią niezwykłą wigilię i noc Bożego Narodzenia – dodał metropolita katowicki.
Mówiąc o moralnym zwycięstwie górników abp Skworc podkreślił dobrą wolę strajkujących. – 28 grudnia wyjechali na powierzchnię! Uwierzyli w dane im gwarancje bezpieczeństwa (…). Z kopalni, wyszli wolni, ale już poza nią rozpoczęły się aresztowania, internowania, zwłaszcza przywódców strajku, zwolnienia z pracy. Przyjmuje się, że około 1000 osób spośród strajkujących było w różnej formie represjonowanych po strajku, który przeszedł do historii jako najdłuższy protest górniczy prowadzony pod ziemią.
Metropolita katowicki zauważył także, iż wielu górników „otrzymało paszporty w jedną stronę. – Wydawało się wtedy, że takie rozwiązanie było humanitarne. A jednak, zarówno przed laty, jak i dziś, upoważnione jest postawienie pytania o to, kto miał prawo podejmować tak arbitralne decyzje, w konsekwencji „banitów” pozbawiono pracy, ojcowizny i ojczyzny. O tej nierozliczonej karcie z dziejów naszej najnowszej historii, nie wolno nam zapominać! – podkreślił.
Kończąc homilię abp Skworc zwracając się do zebranych w kościele mówił, że „przyszliśmy zobaczyć proroków, którzy po dziś dzień wskazują na wartości – takie jak wolność i solidarność”. Przyznał także, że „trzeba je nieraz drogo opłacić, aby stały się dostępne wszystkim, kolejnym pokoleniom”.
Strajk górników z poziomu 650 w KWK „Piast” trwał 14 dni. Rozpoczął się jako reakcja na wprowadzenie w Polsce stanu wojennego. Trwał od 14 do 28 grudnia. Wzięło w nim udział blisko 2 tys. górników. Akcja była dobrowolna i skierowana w obronie ideałów solidarności. Wraz z górnikami KWK „Piast” strajkowali także górnicy KWK „Ziemowit” od 15 do 24 grudnia.