A.J. Cronin – Klucze Królestwa

Niedawno przeczytałem książkę, bardzo pasjonującą fabularną powieść o życiu kapłana w Anglii i na misjach w Chinach, bardzo ludzka, chrześcijańska, ba – katolicka i pełna akcji powieść napisana przez Szkota lekarza Cronina w 1942 r., pod tytułem „Klucze Królestwa”.

Akcja „Kluczy Królestwa” rozgrywa się w pierwszych dziesięcioleciach XX w., a jej fabułę stanowią dzieje księdza Franciszka Chisholma, który przez przeszło 30 lat był misjonarzem w Chinach. W czasach swego pobytu bohater utworu starał się wpoić ludziom humanitarne i chrześcijańskie zasady współżycia, dążył do stworzenia im lepszych warunków życia, a szczególnie pomóc w opiece medycznej i szkolnictwie. W powieści można odnaleźć wiele akcentów krytyki skierowanej przeciw wyższemu duchowieństwu angielskiemu, które nie doceniało pracy kapłanów niższego szczebla.

Ksiądz Franciszek jest prezentowany jako jedyny syn szkockiego małżeństwa mieszanego – katolika z anglikanką. Od początku sprawa ekumenizmu leży mu na sercu jak sprawa świata lekarzy, ponieważ Cronin był lekarzem, którzy został pisarzem. Cronin, tak jak ksiądz Franciszek, był jedynym synem szkockiego małżeństwa – ojca katolika i matki protestantki. Powieść ma pod wieloma aspektami charakter autobiograficzny.

Ks. Franciszek pisze dzienniczek, gdzie notuje swoje wspomnienie, na przykład z czasów seminaryjnych: – Pewnie nie może zapomnieć incydentu, gdy na jednej z jego lekcji na temat: 'Jedynie prawdziwej apostolskiej religii’ rzuciłem nagle uwagę: 'Niewątpliwie, proszę ojca, wyznanie jest tak dalece kwestią przypadku wypływającego z urodzenia, że Bóg nie może chyba ustosunkowywać się do niego tak ekskluzywnie’.

Będąc w Chinach prosi o pomoc swojego przyjaciela lekarza z młodości, niewierzącego Tullocha. On wysyła potrzebne paczki i w końcu sam przyjeżdża do Chin, by pomóc księdzu przyjacielowi. Tam umiera, zarażając się chorobą. Trochę wcześniej trzy zakonnice europejskie również przychodzą na misje, by pomóc. Przełożona to młoda, piękna i zdystansowana Niemka należąca do bogatego i szlachetnego rodu bawarskiego, całkowita inna od księdza Franciszka. Matka przełożona napisała list do wizytatora apostolskiego przeciw księdzu i ma zamiar zrezygnować z misji. Cytuję jeden z dialogów księdza Franciszka z zakonnicą:

– Czy matka czuje się tu tak nieszczęśliwa?
– Szczęście nie ma z tym nic wspólnego. Jak już ojcu powiedziałam, poświęciwszy się życiu zakonnemu przygotowałam się na zniesienie wszystkiego.
– Nawet na przymusowe towarzystwo osoby, którą matka gardzi?
Zarumieniła się od wyzywającej dumy. Jakaś głęboko w piersi pulsująca przekora kazała jej brnąć dalej.
– Ojciec myli się całkowicie. Chodzi o coś głębszego… duchowego.
– Duchowego? Może matka spróbuje mi wytłumaczyć.
– Czuję – zaczerpnęła szybko tchu – że ojciec niepokoi mnie… w moim życiu wewnętrznym… w mojej wierze.
– To poważna sprawa. – Patrzył na list niewidzącymi oczyma gniotąc go w kościstych dłoniach. – Boli mnie to… w równym stopniu, jak, jestem pewny, wypowiedzenie tego boli matkę, lecz może matka nie zrozumiała mnie. Do czego to się odnosi?
– Czy ojciec sądzi, że przygotowałam listę zarzutów?  – Mimo opanowania czuła, że ogarnia ją coraz większe wzburzenie. – Chodzi o stanowisko ojca w odniesieniu do pewnych spraw… na przykład o pewne uwagi, które ojciec wygłosił, kiedy doktor Tulloch umierał… i potem, kiedy już umarł.
– Proszę mówić dalej.
– On był ateistą, a jednak ojciec przyrzekł mu, że otrzyma wieczystą nagrodę… jemu, który nie wierzył.
– Bóg sądzi nas nie tylko według naszych wierzeń, lecz także według naszych czynów.
– On nie był katolikiem… nawet nie był chrześcijaninem!
– A kto zdaniem matki jest chrześcijaninem? Ktoś, kto idzie do kościoła raz na siedem dni, a okłamuje, oczernia i oszukuje swych bliźnich przez pozostałe sześć dni?  – uśmiechnął się słabo.  – Doktor Tulloch nie żył w ten sposób, a umarł… służąc innym, jak sam Chrystus.

Pan Chia to największy autorytet miasta, człowiek należący do wielkiej rangi buddystów. Ks. Franciszek uleczył syna Chia ze śmiertelnej choroby, a Chia czuje się zobowiązany do przystąpienia do Kościoła Katolickiego. Podstawowe pytanie: czy pan wierzy? Nie. Ksiądz nie przyjmuje go więc do Kościoła. Za to Pan Chia podziękował i relacja się polepsza. Powoli, powoli przyjaźń staje się wielka. Trzydzieści lat później Pan Chia chce być chrześcijaninem, wierzy w Boga Miłości, chce być w niebie razem ze swoim przyjacielem księdzem. To jest prawdziwa droga do misji, ponieważ religii jest wiele, prawda jest jedna, a wszyscy jesteśmy braćmi.

Podsumowanie książki: droga misji przechodzi przez miłość i służbę dla wszystkich. Mamy w tych dniach wspaniały przykład Papieża Franciszka w swojej podróży misyjnej w Afryce. W Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, otwierał drzwi miłosierdzia, modlił się w meczecie o pokój, mówiąc dla muzułmanów: „Razem powiedzmy „nie” nienawiści, zemście, przemocy, zwłaszcza tej popełnianej w imię jakiejś religii czy Boga. Bóg jest pokojem, `salam`”.

Udostępnij

Przeczytaj jeszcze

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.